Francesco Totti – 26 lat i ponad 600 meczów. Paolo Maldini – rok krócej, ale za to kilkanaście spotkań więcej niż jego rodak. Dzięki wyjątkowej postawie i wieloletniej lojalności Włosi stali się w swoich klubach postaciami ikonicznymi. Dzisiejszy bohater naszego cotygodniowego cyklu udowadnia, że aby stać się piłkarską legendą, nie trzeba grać w AS Romie czy AC Milanie. Ireneusz Benedyczak swój lokalny pomnik od 18 lat buduje w Kamieniu Pomorskim.

Zaczął jako 10-latek w Plonie Tuczno (woj. lubuskie). Przez pierwsze trzy lata był obrońcą, jednak swoje miejsce na boisku odnalazł między słupkami. Po dwudziestych urodzinach Benedyczak dostał powołanie do wojska, co wiązało się z przeprowadzką i zmianą klubu na Spartę Gryfice. Potem był jeszcze epizod w Łuczniku Strzelce Krajeńskie, powrót do Sparty i wreszcie przeprowadzka do Kamienia Pomorskiego – rodzinnej miejscowości żony pana Ireneusza, Iwony.

W listopadzie 2000 roku na świat przyszedł syn Benedyczaków, a dwa miesiące później pan Ireneusz rozpoczął swoją przygodę z Gryfem Kamień Pomorski. Przygodę, która trwa do dziś. Łącznie przez blisko 18 lat, golkiper rozegrał w barwach klubu niemal 600 meczów, przez cały ten czas łącząc treningi z obowiązkami służbowymi. – 25 lat spędziłem w wojsku. Ostatnio jako dowódca obsługi zestawu rakietowego. Teraz przechodzę na emeryturę, ale w przeszłości zdarzały się trudne chwile. Przy ogromnym wsparciu żony udawało mi się jednak wszystko łączyć – wspomina „Benek”, który jako żołnierz miał wiele okazji do aktywności fizycznej. 44-latek brał udział w mistrzostwach NATO i był nawet bramkarzem reprezentacji Wojska Polskiego.

Jako zawodnik Gryfa maksymalny poziom, jaki udało mu się osiągnąć, to IV liga. Lata gry wiążą się dla Benedyczaka z wieloma wspomnieniami. – W 2009 roku awansowaliśmy na szczebel centralny Pucharu Polski. Pamiętam też swoje indywidualne sukcesy: siedem meczów z rzędu z czystym kontem czy sezon, w którym obroniłem 10 na 12 rzutów karnych – wymienia pan Ireneusz. Piękne chwile z boiska nie dotyczą jedynie czasów Gryfa. Jako zawodnik Sparty „Benek” uczestniczył w zremisowanym 2:2 meczu z rezerwami Pogoni Szczecin. W barwach Portowców wystąpili wówczas m.in. Radosław Majdan i Paweł Drumlak. Będąc z kolei bramkarzem Łucznika, zagrał w zwycięskim meczu przeciwko Błękitnym Stargard, którzy wówczas niepokonani zmierzali po awans do wyższej ligi.

Na początku grudnia Benedyczak stanął między słupkami w meczu Ekstraklasy. Syn pana Ireneusza, Adrian, który na co dzień jest napastnikiem Pogoni Szczecin, przez ostatnie 10 minut spotkania z Piastem Gliwice wcielił się w rolę bramkarza, zastępując wyrzuconego z boiska Łukasza Załuskę. – Geny genami, ale myślę, że chodziło głównie o wzrost. Syn jest bardzo wysoki. Gola nie puścił, a na dodatek miał chyba 100 procent celności podań – mówi z przymrużeniem oka nasz bohater.

Po ostatnim sezonie działacze i kibice Gryfa Kamień Pomorski podziękowali Ireneuszowi Benedyczakowi za 18 lat gry dla klubu. – W czerwcu zakończyłem regularną grę. Pozostaję trzecim bramkarzem i trenuję z chłopakami, ale w tym sezonie zagrałem tylko w jednym meczu. Aktywny jednak dalej będę, bo poza treningami, gram w hali – opowiada „Benek”. – Coraz więcej czasu poświęcam też trenowaniu nowego pokolenia bramkarzy. W okolicznych miejscowościach nie ma takiej specjalizacji, a chciałbym pomóc. Widzę, że przynosi to efekty, bo jedna z moich podopiecznych znalazła się w kadrze województwa zachodniopomorskiego, a wkrótce na testach w Pogoni Szczecin zamelduje się mój wychowanek – dodaje.

źródło
Rafał Cepko
Łączy Nas Piłka