Braki węgla mogą przynieść w 2023 r. 50-proc. podwyżki cen energii dla odbiorców – stwierdza piątkowa „Rzeczpospolita”. Eksperci mówią o nawet 70-procentowych podwyżkach. Megawatogodzina kosztuje na rynku już prawie 1000 zł. Rok wcześniej kontrakty opiewały na mniej więcej jedną trzecią tej kwoty.

Jak zwraca uwagę dziennik, dynamicznie rosnące ceny energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii skłoniły strażnika rynku, Urząd Regulacji Energetyki, do przyjrzenia się podwyżkom. Dodaje, że stawki kontraktów, z dostawą na cały przyszły rok, osiągnęły na początku mają rekordowy poziom ponad 1000 zł/ MWh. „To dużo więcej od średniego poziomu dla takiego kontraktu od początku roku: to kwota 701 zł/MWh, średnia zaś za cały 2021 r. w kontraktach rocznych to 384,16 zł/MWh” – wyjaśnia.

Uczestnicy rynku, spółki obrotu, które muszą zaopatrywać się w energię na TGE, pytają URE, czy nie doszło do manipulacji – stwierdza gazeta. „Ten rozpoczyna badanie i prosi producentów energii o wyjaśnienia” – pisze dziennik. Zwraca uwagę, że URE nie wskazuje winnych wysokich cen.

„Prezes URE Rafał Gawin podkreśla jednak w rozmowie z „Rzeczpospolitą” niepewność, jaka panuje na rynku węgla, oraz praktykę wypowiadania kontraktów na dostawy, w nadziei, że nowe kontrakty będą bardziej intratne dla dostawców. Interwencja URE wynika również z tego, że jeżeli obecne ceny energii z TGE utrzymają się dłużej, to taryfy za prąd dla odbiorców indywidualnych mogą wzrosnąć w przyszłym roku o 50 proc.” – napisano.

Jak dowiedziała się „Rz”, URE analizuje wydarzenia na rynku. Urząd podjął działania po otrzymaniu co najmniej kilku wniosków o zbadanie przyczyn tak wysokich i gwałtownych zwyżek cen. Co może zbadać URE? Staramy się wyjaśnić, czy poziom cen energii wynika z fundamentalnych mechanizmów rynkowych i czy ceny energii we właściwy sposób odzwierciedlają aktualną i przyszłą wartość jej kosztów” – mówi gazecie prezes URE.