W ostatnich godzinach przed ciszą wyborczą posłowie KO złożyli projekt o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Prawdopodobnie kalkulowali, że pomoże im to w wyborach parlamentarnych w 2027 roku. Ten plan pokrzyżuje wybór Karola Nawrockiego.

Obecnie głosowanie korespondencyjne jest ograniczone dla niewielkich grup wyborców To ostatnie przysługuje obecnie wyłącznie osobom powyżej 60. roku życia, niepełnosprawnym lub przebywającym na kwarantannie lub w izolacji. Posłowie PO chcieliby, aby głosowanie korespondencyjne stało się możliwe dla wszystkich wyborców i wszystkich typów wyborów poza elekcjami wójta, rad gmin, powiatów i sejmików województwa. Projekt posłów KO zakłada, że zamiar głosowania korespondencyjnego w kraju wyborca miałby zgłosić wójtowi do 13. dnia przed dniem wyborów, zaś za granicą – konsulowi, tyle że w dłuższym terminie, bo najpóźniej na 30 dni przed wyborami.

Powód tej zmiany? Posłowie PO piszą w uzasadnieniu, że chcieliby pójść na rękę wyborcom. „Umożliwienie skorzystania z dogodnej dla nich formy oddania głosu stanowi formę respektowania konstytucyjnego prawa równości wobec prawa (art. 32 ust. 1 Konstytucji RP). Ponadto rozszerzenie uprawnień do korzystania z wyżej wymienionej formy głosowania korzystnie wpłynie na frekwencję wyborczą. Niewątpliwie projekt ma doniosłe znaczenie społeczne, gdyż prawo udziału w wyborach – tak czynne, jak i bierne – jest jednym z najważniejszych praw państw demokratycznych” – uzasadniają.

Jednak nieoficjalnie wiadomo, że KO prze ku temu rozwiązaniu, bo uważa, że jest ono dla niej korzystne. Powodem ma być zwłaszcza chęć uzyskania większej liczby głosów z zagranicy, która w ostatnich wyborach faworyzuje KO. Np. w elekcji parlamentarnej w 2023 roku KO otrzymała za granicą 45,2 proc. głosów, dużo więcej niż w kraju, gdzie zdobyła 30,7 proc. W 2020 roku zaś podczas drugiej tury wyborów prezydenckich Rafał Trzaskowski dostał tam aż 74,1 proc. głosów, zaś Andrzej Duda – zaledwie 25,9 proc.

Obecnie udział w wyborach za granicą nie jest łatwy. – Głosowanie tam jest dużo bardziej skomplikowane i uciążliwe niż to, do czego przyzwyczajeni są wyborcy w Polsce, ze względu na dłuższy i bardziej skomplikowany dojazd do punktów wyborczych. O tym, że najnowszy projekt ma zwiększyć frekwencję za granicą, wprost mówił w ubiegłym tygodniu szef klubu KO Zbigniew Konwiński, prezentując to rozwiązanie w Sejmie. – Jest to szczególnie ważne w przypadku Polonii na całym świecie, która gremialnie rejestruje się do wyborów – oświadczył.