– W mediach trwa nagonka na polskie kurorty nadmorskie – uważa Artur Łącki, poseł i znany przedsiębiorca w branży hotelarskiej. Chodzi o obrzydzanie urlopu nad morzem w Polce i straszenie turystów wysokimi cenami za nocleg i wyżywienie. – (…) jestem pewien, że lato będzie piękne i słoneczne. Zachęcam do wypoczynku w Polsce, niezależnie od miejsca. Polska jest naprawdę piękna! – kończy parlamentarzysta.

„Od paru lat z niesmakiem, a czasami wręcz odrazą obserwuję mocno dyskusyjną akcję pod nazwą „paragony grozy”. Scenariusz co roku jest identyczny. Parę dni przed długim, majowym weekendem, w mediach społecznościowych i na niektórych portalach ( prym tu wiedzie opiniotwórczy Onet), rozkręcana jest nagonka pod hasłem: Paragony Grozy. Przez wszystkie przypadki odmieniane są wtedy słowa: paragon, polskie morze, knajpa, drożyzna, Bałtyk, turyści, prywaciarze i spekulanci. Dziwię się, że w tak niefrasobliwy i nieodpowiedzialny sposób, próbuje się obrzydzić Polakom wyjazdy nad polskie morze. Nad morze, bo tu idzie główne uderzenie – szczególnie nadreprezentowane jest Pomorze Zachodnie – bo o górach i pojezierzach wspomina się półgębkiem.

Kolejny raz w rozkręcenie akcji paragonów grozy dała się zmanipulować znana pani Redaktor od diet i zdrowego trybu życia. Z wielkim oburzeniem publikuje paragony, nadesłane przez oburzonych konsumentów. W tym roku na poczesnym miejscu jest „paragon grozy” z cukierni Melba w Pobierowie, opiewający na 51 zł za trzy „wypasione” gofry z dodatkami. Cena 18-22 złotych za gofra jest od kilku lat normalną ceną – zarówno nad morzem, jak i w górach – zatem nie rozumiem tej burzy w szklance wody.

Pamiętajcie tylko i miejcie w świadomości płacąc takie kwoty, że to nie ci „wredni prywaciarze wyzyskiwacze dorobkiewicze” dyktują te ceny. To rozbuchane podatki, składki, koszty pracy, socjal, koszty podstawowych surowców i mediów. Jakoś nikogo nie gorszy, że mały kawałek łososia czy dorsza w nordyckiej sieciówce rybnej w każdym centrum handlowym w Polsce kosztuje 50 zł. Ale już w smażalni przy plaży, identyczna cena budzi zgrozę! Dodam, że nad Bałtykiem sezon to majówka, czerwcówka, a potem lipiec i sierpień. Od października do kwietnia przedsiębiorcy muszą utrzymać swoje rodziny i obiekty, za to co zarobią przez sezon.

Zastanawiam się co chcą osiągnąć organizatorzy tej akcji. Jaki efekt ma wywołać dzwonienie dziennikarzy do włodarzy nadmorskich miejscowości i przepytywanie ich na okoliczność „paragonów grozy”? Gdy kilka dni po majówce człowiek znajduje na jednym z portali tekst o wymownym tytule: „Pod Tatry można przyjechać i nie zbankrutować. Podpowiadamy, jak to zrobić”, to wszystko zaczyna układać mu się w jedną całość. Dziwnym trafem te same media rok w rok informują i przestrzegają przed zimną i deszczową pogodą podczas majówki nad morzem, a sponsorem prognozy jest… firma organizująca wyjazdy Polaków nad Morze Śródziemne. To wszystko daje obraz obrzydliwej manipulacji, w którą niepotrzebnie dała się wciągnąć Pani Redaktor. Na marginesie – szybko spuściła z tonu, bo internauci nie pozostawili na niej suchej nitki, tłumacząc ceny na publikowanych przez nią paragonach jako normalne i nie odbiegające od innych cen. Ktoś wręcz napisał, że „paragony grozy” dostajemy każdego dnia podczas codziennych zakupów w sklepie lub supermarkecie.

A na zakończenie wywodu: jestem pewien, że lato będzie piękne i słoneczne. Zachęcam do wypoczynku w Polsce, niezależnie od miejsca. Polska jest naprawdę piękna!”