Paraliż w sądach. Rozprawy jedna po drugiej spadają z wokandy z powodu nieobecności nieorzekających pracowników sądu. Olbrzymia ich grupa wzięła zwolnienia lekarskie. W ten sposób protestują, domagając się między innymi podwyżek płac i działań, które zakończą mobbing.

Pracownicy wymiaru sprawiedliwości od kilku miesięcy organizują akcje protestacyjne. Na początku września ulicami Warszawy przeszła manifestacja tej grupy zawodowej, podczas której organizatorzy protestu przekazali swoje postulaty przedstawicielom Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwa Sprawiedliwości, Sejmu i Senatu. Przed gmachem resortu sprawiedliwości powstało czerwone miasteczko namiotowe.

Oddolny protest nieorzekających pracowników sądów – asystentów, protokolantów i innych urzędników – rozpoczął się 11 października. Ponieważ zgodnie z przepisami nie mają prawa do strajku, postanowili wziąć zwolnienia lekarskie.

„Gazeta Wyborcza” kilka dni temu podała, że 80 proc. nieorzekających pracowników sądów zarabia mniej niż 4500 zł brutto, a więc 3260 zł na rękę. Wielu protokolantów – niewiele ponad płacę minimalną.

Domagają się więc podwyżki o 12 proc. w 2022 roku dla każdego z nich. Ponadto chcą też zwiększenia liczby etatów oraz zobowiązania ministra sprawiedliwości do „natychmiastowego podjęcia realnych i konkretnych działań w celu wykorzenienia mobbingu w sądach”.