Sklepy wciąż wykorzystują niewiedzę klientów i narzucają swoje zasady. Płatność kartą tylko powyżej 10, a nawet 20 zł – takie limity transakcji to łamanie przepisów.

Brak drobnych? Nie szkodzi, w sklepie jest terminal i zapłacisz błyskawicznie. Pod warunkiem, że pani przy kasie nie oznajmi, że płatność kartą „tylko od 20 zł”. Według Narodowego Banku Polskiego, w 2017 r. na polskim rynku znajdowało się 39,1 mln kart płatniczych. To znaczy, że przeciętnie każdy z nas ma przynajmniej jedną kartę płatniczą. Widać, że Polacy polubili płacenie kartą. Nie trzeba szukać grosików w portfelu ani czekać na wydawanie reszty. Jednak niektóre sklepy, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, nie nadążają za zmianami.

– W tym tygodniu w trzech różnych sklepach odmówiono mi zapłaty kartą. Powód? Płatność od 10 i od 5 zł. Awantury nie robiłem, grzecznie zapłaciłem gotówką i tyle – żali się internauta na forum. Inny opowiada, że chciał kupić butelkę wody, ale usłyszał, że kartą nie zapłaci. Sprzedawczyni powiedziała, że to nie jej sklep i nie ona ustala zasady. Kupujący, a może nawet sprzedawcy, nie wiedzą, że takie praktyki są niezgodne z przepisami. Przedstawicielka UOKiK stwierdziła w rozmowie z WirtualnąPolską, że wszystko jest w porządku, dopóki wisi kartka informująca o zasadach. Według niej trzeba tylko wcześniej poinformować zakupowicza o możliwościach płacenia, bo może nie chce on marnować czasu np. w kolejce. Nie zgodził się z tym ekspert, Zbigniew Wiśniewski, wiceprezes Fundacji Polska Bezgotówkowa.

źródło:
Fundacja Polska Bezgotówkowa