Coraz częściej, zwłaszcza w ostatnich dniach, słyszy się o dysponowaniu straży pożarnej do poszkodowanych osób, bo brakuje wolnej karetki. Choć są to normalne procedury, to biorą się one nie bez przyczyny. Aż trudno uwierzyć, do jakich absurdalnych sytuacji ludzie wzywają pogotowie ratunkowe.

W ostatnich dniach w naszym powiecie miały miejsce aż interwencje, kiedy ze względu na brak wolnej karetki do pomocy poszkodowanemu zadysponowano straż pożarną. Jak wskazuje Paulina Heigel z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowe w Szczecinie, takie działania nie są niczym nadzwyczajnym.

– Jeżeli dany Zespół znajdujący się najbliżej miejsca zdarzenia jest zajęty udzielaniem pomocy, to normalną procedurą stosowaną bardzo często przez dyspozytorów jest wysłanie w pierwszej kolejności straży pożarnej, która ma takiego pacjenta zabezpieczyć. Nie jest to nic nadzwyczajnego. W szeregach straży pożarnej znajdują się przecież ratownicy, ponieważ są po odpowiednim przeszkoleniu KPP i umieją odpowiednio zabezpieczyć takiego pacjenta – tłumaczy Paulina Heigel.

Czy Zespołów Ratownictwa Medycznego brakuje? W komentarzach pojawiały się głosy, że karetek powinno być więcej. Rzecznik prasowy WSPR w Szczecinie wyjaśnia, że brak wolnego Zespołu oznacza, że ratownicy w tym momencie ratują czyjeś życie.

– Takie komentarze są zawsze krzywdzące dla ratowników medycznych. Cały czas czekają oni na wezwania do pacjentów i jeżeli danej karetki nie można w określonym momencie zadysponować, to nie dlatego, że ratownicy przykładowo siedzieli i oglądali telewizję, tylko ratowali czyjeś życie.

O liczbie Zespołów Ratownictwa Medycznego w danym regionie decyduje wojewoda.

– Liczba Zespołów Ratownictwa Medycznego nie jest zależna od nas. To ustala pan wojewoda. Jest to określone w Planie Działania Systemu Państwowego Ratownictwa Medycznego w danym województwie. My zgodnie z tym planem funkcjonujemy – wyjaśnia Paulina Heigel. – Nie jest to więc zależne ani od burmistrza, ani od prezydenta miasta. Ponadto cały plan jest akceptowany przez ministra zdrowia.

Niestety zdarzają się sytuacje, kiedy wzywający pomoc robią to w sposób nieuzasadniony. Paulina Heigel przypomina, że Zespół Ratownictwa Medycznego należy wzywać w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia.

– Zdarza się też, że część zgłoszeń to zgłoszenia nieuzasadnione. Pacjenci dzwonią do dyspozytorni i mówią, że przykładowo – mają silny ból w klatce piersiowej i duszności. Dyspozytor wysyła oczywiście Zespół Ratownictwa Medycznego, a na miejscu okazuje się, że pacjent przyznaje, że tak naprawdę nie odczuwa bólu w klatce piersiowej, tylko ma inną, niewielką dolegliwość i chciałby, by ratownicy mu pomogli. Taki pacjent może sam zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu, ale albo wprowadził w błąd dyspozytora, albo nie był po prostu tego świadomy. Zdarzają się też przypadki, że ludzie traktują pogotowie ratunkowe jak taksówkę. Przypominamy, że Zespół Ratownictwa Medycznego należy wzywać w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia – zaznacza rzecznik WSPR w Szczecinie.

Bezpodstawnie wezwanych karetek jest wiele. Ratownicy medyczni działający w naszym powiecie podzielili się z nami absurdalnymi interwencjami.

– Ostatnim razem zostaliśmy wysłani do 23-latki, której spuchły palce u stóp. Było to nieuzasadnione wezwanie. Na domiar złego w drodze powrotnej przebiła nam się opona.

– Zostaliśmy wysłani do chorego dziecka, które mama mogła zawieźć sama, ale powiedziała nam, że nocą boi się jeździć samochodem. Na nasze pytanie, dlaczego kogoś nie poprosiła albo dlaczego nie zamówiła taksówki, odpowiedziała, że płaci podatki i mamy ją zawieźć.

– Pacjenci tłumaczą się też, że nie chce im się iść do lekarza rodzinnego, więc lepiej wezwać karetkę, bo szybciej i bez kolejki. Otrzymujemy też zgłoszenia od osób pijanych czy pod wpływem narkotyków, którzy chcą porozmawiać albo mają omamy – opowiadają ratownicy.