Choć kampania wyborcza nawet jeszcze nie została oficjalnie ogłoszona, partie już prześcigają się na obietnice. Na razie jednak tylko jedna przedstawiła kompleksowy program na wybory. Nie wszystkim się on spodoba – jest mowa o likwidacji trzynastych i czternastych emerytur, odebraniu 300 plus. W zamian państwo miałoby przyznawać bony. „Fakt” prześwietla, co Polakom oferuje Konfederacja.

Największe ugrupowania jak PO i PiS na razie oszczędnie informują o szczegółach swojego programu wyborczego. W przypadku partii Jarosława Kaczyńskiego padła obietnica m.in. waloryzacji 500 plus do 800 zł. Platforma Donalda Tuska z kolei obiecuje wprowadzenie babciowego czyli 1500 zł miesięcznie dla mam, które zdecydują się na powrót do pracy po urlopie rodzicielskim. Partią, która jako pierwsza pokazała cały program na wybory jest Konfederacja.

Program Konfederacji nazwano Konstytucją Wolności, liczy ona 116 stron. To m.in. zapowiedź reformy podatkowej, wprowadzenia dobrowolnego ZUS dla przedsiębiorców, obniżenia cen budowy mieszkań i domów.

Konfederacja chce wprowadzenia dwóch stawek podatków – 12 proc. i 19 proc. – Niezależnie czy ktoś ma umowę o pracę, umowę o dzieło, kontrakt managerski, umowę zlecenie — 12 proc. Jeżeli ktoś ma zyski z dywidendy, z odsetek, gdzie nie ponosi ryzyka — 19 proc. Dwie stawki podatków – zapowiedział Sławomir Mentzen. Wprowadzona ma zostać także wysoka kwota wolna od podatku, uzależniona od minimalnej płacy (ma stanowić 12-krotność najniższego wynagrodzenia) i ma rosnąć wraz z nią.

Są także zapowiedzi likwidacji świadczeń, z których korzystają Polacy. – Kończymy z rozdawnictwem — likwidacja 13. i 14. emerytury. Emerytur będzie 12. Likwidujemy 300 plus i nie wprowadzimy na pewno żadnej waloryzacji 500 plus. Dzięki temu, dzięki tym cięciom nasza reforma podatkowa się spina. Koszt zaprezentowanych przez nas zmian podatkowych do jest jakieś 47 mld zł. Cięcia to jest ok. 47-50 mld zł i wychodzimy na zero. Kiedy PiS z PO mają obietnice kosztujące po 100 mld zł, nasze obietnice nic budżetu nie kosztują. My nie chcemy rozdawać wam waszych pieniędzy – twierdzi Mentzen.

Konfederacja zapowiada także wprowadzenia bonów – edukacyjnego i zdrowotnego. „Fakt” przeanalizował szczegóły tych rozwiązań. „Głównym narzędziem służącym zwiększeniu atrakcyjności i różnorodności oferty edukacyjnej jest uczciwa konkurencja między szkołami. Konfederacja postuluje wprowadzenie bonu edukacyjnego, który stanowi zrozumiały i przejrzysty mechanizm finansowania szkół. Bon edukacyjny oznacza przypadającą na każdego ucznia część subwencji oświatowej, „podążającą” za uczniem do wybranej przez rodziców placówki” – czytamy w programie. Bez względu na to czy dziecko chodzi do przedszkola lub szkoły publicznej, niepublicznej czy też rodzic zapewnia edukację domową – państwo będzie do niej dopłacać. W przypadku osób, które wybiorą prywatną edukacje, mogłoby to oznaczać niższe czesne. To szkoły mają rywalizować o ucznia.

Reforma oznacza także uelastycznienie płac nauczycieli. To już nie rząd decydowałby o ich zarobkach, a dyrektorzy placówek, którzy w ten sposób mają rywalizować o najlepszych pedagogów.

To nie wszystko – ma być wprowadzony także bon zdrowotny. Celem jest odebranie monopolu Narodowemu Funduszowi Zdrowia. Ubezpieczalni miałoby być więcej i to każdy obywatel sam decydowałby, gdzie chce się ubezpieczyć. „Różnica między obecnym systemem a propozycją Konfederacji polega (w największym uproszczeniu) na likwidacji państwowego monopolu NFZ i umożliwieniu pacjentom dokonywania swobodnego wyboru ubezpieczyciela, z którego usług będą korzystać. Każdy ubezpieczyciel będzie miał obowiązek zapewnić pacjentom dostęp do (określonego prawem) koszyka świadczeń gwarantowanych. Ubezpieczyciele będą konkurować o pacjentów m.in. dodatkowymi świadczeniami spoza koszyka gwarantowanego czy jakością obsługi klienta. Co istotne, każdy obywatel będzie miał prawo zapisać się do jednego, wybranego przez siebie ubezpieczyciela, a ubezpieczyciel nie będzie mógł nikomu odmówić zapisu” – czytamy w programie Konfederacji.

Co jednak istotne, partia nie rezygnuje ze składki zdrowotnej. Byłyby płacone jak do tej pory, jednak nie trafiałyby do NFZ, a byłyby rozdzielane między pacjentów. „Ubezpieczyciel, do którego w danym miesiącu jest zapisany pacjent, będzie otrzymywał przypisaną do tego pacjenta kwotę bonu. Zasady wyliczania kwoty powinny być jasne, proste i przejrzyste — przewidujemy, że wysokość bonu będzie różnicowana głównie ze względu na wiek pacjenta” – proponuje Konfederacja.