14 nauczycieli ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Kamieniu Pomorskim zachorowało. Jak mówi w rozmowie z naszą redakcją szefowa kamieńskiej oświaty, w związku z tym od jutra nie będą prowadzone lekcje, a jedynie zajęcia opiekuńcze. Poniżej publikujemy list, jaki do naszej redakcji skierował jeden z Czytelników.

Mam wrażenie, że ogólnopolska akcja protestacyjna pracowników oświaty wymyka się spod kontroli. Rzecznik Praw Dziecka zabrał głos w tej sprawie i twierdzi, że ”dzieci ucierpią najbardziej”. Ja dodałabym, że ich rodzice oraz opiekunowie także. Nauczyciele w jednej z kamieńskich podstawówek masowo przechodzą na zwolnienia lekarskie.

W szkole panuje chaos. Maluchy z klas 1-3 zostawione bez opieki na korytarzu, tłok pod tablicą z ogłoszeniami, gdzie wywieszane są zastępstwa (bo trzeba dodać, że takie współczesne metody jak  e-dziennik czy publikowanie informacji na stronie internetowej w tej placówce nie istnieją). Rodzice zastanawiają się czy posłać dziecko do szkoły czy też nie, a jeśli nie to jak zapewnić mu opiekę. Z tego co wiem, inne protestujące w województwie placówki organizowały oficjalne protesty i poinformowały przynajmniej rodziców, że ze względu na braki kadrowe zajęcia dydaktyczne są odwołane, ale zajęcia opiekuńcze są organizowane  w ramach obowiązku jaki spoczywa na dyrektorze… w kamieńskiej placówce jak zwykle totalna dezorganizacja.

Zastanawia mnie też fakt terminu protestu. W piątek w części szkół w Polsce nie było lekcji w związku z ogólnopolskim, jednodniowym strajkiem w oświacie zorganizowanym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. U nas „pseudo strajk” rozpoczął się dokładnie 7 dni przed rozpoczęciem ferii zimowych. 21 dni ferii zamiast 14?

A przecież Nauczyciele mogli spokojnie przyjść do szkoły i powstrzymać się od pracy. Mogli nie prowadzić zajęć. To chyba nazywałoby się właśnie strajkiem, czyli jak mówi definicja (PWN) „zaprzestaniem pracy przez pracowników, będącym formą walki o zrealizowanie żądań ekonomicznych lub politycznych”.  Po co zaraz „chorować?”

Zaczyna mi się to wszystko kłócić z zawodem zaufania publicznego, jakim jest bez wątpienia nauczyciel. Pojęcie to kojarzyło mi się do tej pory z zawodem wymagającym od wykonujących go osób specjalnych standardów etycznych i moralnych. Zawód nauczycielski ma długą i bogatą historię. Dawnej nauczyciel był często kimś  w rodzaju mistrza lub wychowawcy. Co to za mistrz, który w celu osiągnięcia własnych postulatów oszukuje i ucieka od problemów i obowiązków? Jaki przykład daje młodym ludziom?

Jako obywatel rozumiem cel i żądania nauczycieli i dodam nawet, że jestem w stanie się z nimi zgodzić, ale jako rodzic nie pozwalam na dawanie negatywnego przykładu dzieciom i młodzieży w postaci naciąganej „belferskiej grypy”.

Czytelnik