Rozsiane po linii wybrzeża, w czasach zimnej wojny miały bronić polskiego wybrzeża przed ewentualnym desantem państw NATO. Bunkry, które jeszcze do niedawna znajdował się na klifach, tak jak ten w Łukęcinie po zimowych sztormach ostatecznie osiadają na plaży.
Budowane w wielu miejscach polskiego wybrzeża fortyfikacje przeciwdesantowe swoją świetność przeżywały w latach 50-tych XX w. Pierwotnie umocnienia te miały bronić naszego wybrzeża przed desantem państw NATO. Budowano je w pobliżu Baterii Artylerii Stałej (BAS) jako umocnienia skrzydłowe oraz wielu innych ważnych dla obrony miejscach.
Były to proste lekkie fortyfikacje polowe składające się z systemu transzei, punktów obserwacyjnych i ogniowych oraz schronów biernych. Konstrukcje oparto o elementy prefabrykowane, płyty, belki i kręgi. Schrony budowano z łączonych na wpust belek, kręgów żelbetowych oraz okrągłych płyt stropowych. Posiadały małe prostokątne otwory obserwacyjne przez które ewentualnie można było prowadzić ogień z km. Nie miały stałego wyposażenia ani uzbrojenia.
Transzeje umacniano płytami żelbetowymi (w kształcie wydłużonego trapezu) łączonymi drutem. Prosta ta konstrukcja skutecznie zabezpieczała ściany okopu przed osunięciami gruntu. Schrony bierne w głębi pozycji budowano jako drewniano ziemne. Fortyfikacje grupowano w Batalionowych i Kompanijnych Rejonach Umocnionych (BRU i KRU). Ostatecznie fortyfikacje te wojsko opuściło w latach 60-tych.
źródło:
Fortyfikacje w Polsce
2 komentarzy
Anonim mówi:
lut 18, 2023
o godzinie 17:26
Przeróbcie na śmietniki.
Anonim mówi:
lut 18, 2023
o godzinie 14:16
co rok to samo, beznadziejne stanowiska ogniowe, pełno ich na całym wybrzeżu. Żaden to zabytek, żadna sensacja, tylko dalsze marnowanie czasu. Weźcie się w końcu do roboty