Sąsiad kupił nowy samochód, pracodawca zatrudnia „na czarno”, znajomy dorabia za granicą – pomysłowość Polaków jest duża. Okazuje się, że piszemy coraz więcej donosów do różnych urzędów, rzadko ze szlachetnych pobudek. 

To, że Polacy od dawna piszą anonimy, nie jest tajemnicą. Jak pisze portal money.pl, urzędy wręcz są zalewane donosami. Na kogo donosimy najczęściej? Tu lista jest niemal niezmienna. Donosimy na sąsiadów, którzy mogą pochwalić się, np. nowym samochodem albo „podejrzanie” dobrze im się wiedzie. Wysyłamy anonimy do ZUS, gdy naszym zdaniem ktoś nieprawnie pobiera świadczenie.

Jak pisze portal, bywają „zawiadomienia” od byłych partnerów, żon, mężów itp. Do jednego z urzędów dotarł kiedyś donos, pod którym autor podpisał się „zapomniany kochanek”. Pan „uprzejmie donosił”, że pewna emerytka pobiera w Polsce emeryturę, a dorabia sobie w Szwajcarii, gdzie jest opiekunką. W efekcie kontroli okazało się, że wszystko jest w porządku.

Są też donosy na niewygodną konkurencję albo pracodawcę. Na szefa pracownicy donoszą jednak przeważnie wtedy, gdy już nie pracują w jego firmie. Często są to, np. informacje o tym, że nie opłaca on składek za pracowników, ale zdarzają się też anonimy, których autorzy piszą o poważnych nieprawidłowościach finansowych.

Donosy są czytane przez urzędników, ale nie zawsze kończą się kontrolą. Pracownicy urzędów podkreślają, że donosy nie są podstawą ich pracy i że wcale nie czekają na nie. W 2017 roku do Państwowej Inspekcji Pracy wpłynęło 7 tysięcy takich informacji od „życzliwych”.

źródło:
GS24.pl