Donald Tusk został kandydatem opozycji na premiera. Przed wyborami obiecał, że w ciągu dwóch lat doprowadzi inflację do jednej z najniższych w Europie. Ta obietnica może być jednak bardzo trudna do spełnienia. Najnowsze przewidywania dot. wzrostu cen nad Wisłą nie są pocieszające.

W marcu tego roku Donald Tusk podczas spotkania ze studentami na Uniwersytecie Opolskim założył się z jednym z uczestników o jedno euro. Obiecał, że w ciągu dwóch lat Polska znajdzie się w gronie 5-6 państw europejskich z najniższą stopą inflacji. Problem w tym, że wzrostu cen nad Wisłą nie będzie wcale tak łatwo zatrzymać.

– Inflacja bazowa jest na bardzo wysokim poziomie. Bank centralny, zamiast bronić celu inflacyjnego, wykonuje życzenia władzy. Dzisiaj najdroższym klientem socjalnym jest władza. Po raz pierwszy od 1989 r. mamy władzę, która wydaje na siebie tyle pieniędzy, że ma to wpływ na procesy makroekonomiczne, takie jak inflacja, bo mówimy tu o miliardach złotych wydawanych na kaprysy władzy – przekonywał kilka miesięcy temu lider PO.

Według jego zapowiedzi do końca 2025 r. inflacja ma być jedną z najniższych w Europie. Nie będzie to niestety łatwe zadanie. Po pierwsze, za stabilność cen w kraju odpowiada Narodowy Bank Polski. To on dba o wartość pieniądza. Jeśli ona spada, oznacza to, że za tę samą kwotę możemy kupić coraz mniej produktów. W ostatnich latach mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją.

Jasne stanowisko w tej sprawie posiada prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Jej zdaniem obecnie dużym kłopotem jest to, czy inflacja – tak w Polsce, jak i wszędzie na świecie – w ogóle zejdzie do celu. „Ona się obniża i będzie obniżać. Ale nic na rynku pracy i w procesach cenotwórczych nie sugeruje, że cel jest w zasięgu” – zauważyła w serwisie LinkedIn. Pisząc o celu, ekonomistka ma na myśli cel inflacyjny NBP, który w Polsce jest na poziomie 2,5 proc.

Mrożenie cen

Dużo będzie zależeć w tym względzie od dalszych działań opozycji. Według ekonomistów Banku Ochrony Środowiska październik będzie bowiem „ostatnim miesiącem skokowego spadku inflacji, gdyż od listopada efekty wysokich statystycznych baz odniesienia nie będą już tak sprzyjające jak w II i III kw”.

– Szacujemy, że do końca roku wskaźnik CPI będzie wahał się nieco poniżej 7 proc. rok do roku (r/r) – uważają specjaliści BOŚ. Zdaniem banku „kluczowym” czynnikiem dla kształtowania się inflacji na początku przyszłego roku będą decyzje administracyjne dot. ewentualnego przywrócenia podstawowej stawki VAT na żywność na poziomie 5 proc. oraz skala wzrostu cen energii elektrycznej.

Dodatkowo w przypadku utrzymania zerowej stawki VAT na żywność ścieżka inflacji przesunęłaby się o ok. 1,5 pkt proc. w dół, a utrzymanie cen energii elektrycznej bez zmian obniżyłoby inflację o ok. 1 pkt proc. W przeciwnym wypadku, gdyby nowy rząd zdecydował się uwolnić wszystkie mrożone przez PiS ceny, inflacja nagle przyspieszyłaby o blisko 3 pkt proc.