Polska posiada jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących odległości, w jakiej od zabudowań mogą powstawać farmy wiatrowe. Wprowadzone przez Zjednoczoną Prawicę przepisy sparaliżowały ich rozwój. Donald Tusk zamierza to zmienić. 

Jedną z pierwszych decyzji nowej większości parlamentarnej pod wodzą Donalda Tuska ma być zmiana tzw. ustawy wiatrakowej. Projekt ustawy w tej sprawie został złożony podczas trwającego posiedzenia Sejmu.

Według założeń koalicji minimalna odległość, w jakiej mogłyby powstawać farmy wiatrowe, zostanie zmniejszona z 700 do 500 metrów. Okazuje się, że 200 metrów ma kluczowe znacznie.

Jest to bowiem powrót do kompromisu wypracowanego jeszcze w 2022 r., kiedy rząd Mateusza Morawieckiego po sześciu latach obowiązywania drakońskiej zasady 10H (określającej minimalną odległość między budynkiem mieszkalnym a elektrownią wiatrową jako dziesięciokrotność wysokości instalacji) miał zliberalizować przepisy.

Liberalizacja przepisów do 500 metrów zakwalifikowałaby nasz kraj do grona najbardziej liberalnych, na co wskazywał raport brytyjskiego think-tanku Ember-Climate.