Niezwykle surowy wyrok za skrzywdzenie 12-latki w Golczewie. 15 lat więzienia dla Ryszarda D. a kobieta, która mu pomagała została skazana na 7 lat.  Na maksymalne kary został skazany Ryszard D. Jego pomocniczka spędzi w więzieniu 7 lat. Wyrok zapadł dzisiaj przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. 

– Oskarżony skrzywdził dziecko. To było szczególne udręczenie. Gdyby za takie przestępstwo kara mogła być wyższa to sąd zapewne by to rozważał – mówiła sędzia Magdalena Łopuszko.

Dlatego Ryszard D. został skazany na 15 lat więzienia. Karę ma odbywać na oddziale dla osób z zaburzeniami seksualnymi. O przedterminowe zwolnienie będzie się mógł ubiegać dopiero po 13 latach. Po odbyciu kary ma zostać objęty opieką psychiatryczną. Przez 15 lat nie może się zbliżać do dzieci. Przez dziesięć lat będzie pozbawiony praw publicznych.

Elżbieta B., która mu pomagała została skazana na 7 lat więzienie. – Bez jej pomocy oskarżony nie mógłby tego wszystkiego dokonać. Ona trzymała dziewczynkę, podawała alkohol, podejmowała działania, aby policjanci ich nie zatrzymali – uzasadniał wyrok sędzia Łopuszko. Ze względu na charakter sprawy, część uzasadnienia sąd nie ujawnił. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wyrok nie jest prawomocny.

Do koszmaru dziewczynki doszło 3 marca 2017 r. Ryszard D. był w przeszłości karany za podobne przestępstwo i został przedterminowo zwolniony z więzienia za dobre zachowanie (w lutym 2010 roku skatował i pozostawił nagą na mrozie 10-letnią dziewczynkę. Sąd skazał go na 9 więzienia i wypuścił przedterminowo po siedmiu latach za dobre zachowanie). Miesiąc później później porwał 12-letnią Amelię z Golczewa. Amelia wracała do domu po spotkaniu z koleżankami. Kilkaset metrów przed domem dzwoniła do rodziców, że wkrótce będzie. Na ulicy oskarżony złapał i przytrzymał dziewczynkę za kurtkę, obezwładnił i wepchnął do samochodu daewoo tico. Moment porwania zarejestrowały kamery monitoringu. Przez trzy godziny porywacz przetrzymywał ją w aucie i tam skrzywdził. Pomagała mu Elżbieta B. 12-letnia Amelia mimo wstrząsających okoliczności nie straciła rezonu. Wyciszyła telefon i zaczęła krzyczeć, gdy zauważyła szukających ich ludzi. Po kilku godzinach udało się ją uwolnić.