Rafał Trzaskowski po raz pierwszy otwarcie podsumował swoją przegraną kampanię wyborczą. W szczerej rozmowie wskazał błędy własne i całego obozu demokratycznego, krytykował brak jedności, opowiedział o kulisach rywalizacji z Karolem Nawrockim, relacjach w Platformie Obywatelskiej oraz o tym, jak zamierza działać dalej jako prezydent Warszawy. „Przestańmy się obrażać, nie zgubmy samorządowców i młodych ludzi. Idźmy do przodu” – apeluje.
Dlaczego przegraliśmy?
Trzaskowski nie ma wątpliwości: kluczowym powodem porażki była brak jedności po stronie demokratycznej. „Kampania skończyła się przegraną, bo nie było jedności po stronie demokratycznej” – podkreśla. Jak dodaje, błędem była także nadmierna krytyka rywala. „Krytyka Karola Nawrockiego była kontrproduktywna, bo przegrzewając jakiś temat, mamy odwrotny efekt. Przestańmy się nabijać, że KN wciąga snusa, czy mówi lepiej, czy gorzej po angielsku”.
Trzaskowski przyznaje, że dał się wciągnąć w pułapkę debat, które ostatecznie nie przyniosły mu korzyści. „Poddałem się presji, bo uważałem, że debata powinna być w jednej turze i jedna w drugiej. Liczyłem na to, że Nawrocki nie stchórzy, bo gdyby przyszedł do Końskich, to byśmy to zrobili. Czasami do absurdów zniżamy kwestie kampanii wyborczych i tego, dlaczego ktoś przegrał”.
Według niego, problemem demokratów jest też zbytnie bazowanie na intuicji polityków, a nie na badaniach społecznych. „Druga strona bardziej słucha badań i ma więcej pokory. Po naszej stronie sceny politycznej jest dużo więcej polityków, którzy uważają, że ich intuicja jest najważniejsza. To jest kolejna rzecz, której musimy się nauczyć” – tłumaczy.
Co dalej?
Rafał Trzaskowski jasno deklaruje, że nie zamierza odchodzić z polityki i widzi swoją rolę przede wszystkim jako prezydent Warszawy. „Jestem prezydentem Warszawy, a mój mandat kończy się w 2029 roku. Mam dzisiaj co robić. W Warszawie można wprowadzać rozwiązania, które będą wzorem dla wszystkich miast. Chcę zmienić komunikację i po prostu ją zrobić, a nie pisać strategie dla partii politycznej”.
Zwraca też uwagę na zmieniające się trendy w polityce. „Dzisiaj wcale nie wygrywa ten, kto przesiaduje w studiach telewizyjnych, tylko np. ten, który wsiada na hulajnogę i 20 minut mówi to samo w każdej miejscowości. To wszystko kwestia trendów, bo dzisiaj zyskują kandydaci, którzy pokazują środkowy palec władzy. Ja dałem z siebie maksimum. Pracowałem osiem miesięcy od rana do nocy. Czy miałem wpadkę? Wydaje mi się, że nie. Dzisiaj trendy na świecie nie sprzyjają kandydatom, którzy są dobrze przygotowani”.
Relacje w partii i koalicji
W wywiadzie Trzaskowski odniósł się także do napięć wewnątrz Platformy Obywatelskiej. „Jeżeli mówię o współpracy, to nie stać nas na to, aby kogokolwiek zgubić. Ludzie po kampanii są w dużej traumie, a ja jestem w dużo lepszej formie niż reszta. Przestańmy się obrażać na tych, którzy wybrali inaczej. Idźmy do przodu. Nie zgubmy samorządowców, nie zgubmy młodych ludzi – po to jest Campus Polska Przyszłości, chociaż wielu chciało, aby się nie odbył”.
Wskazuje także, że Platforma jest dziś znacznie bardziej progresywna niż dekadę temu. „Kłócimy się i dyskutujemy, ale jesteśmy dużo bardziej progresywni niż 10 lat temu” – mówi. O współpracy z innymi partiami dodaje: „Dzisiaj musimy walczyć o silną Koalicję Obywatelską. Polska 2050 musi być bardziej przewidywalna. PSL jako jedyny zachował się w porządku. Lewica musi być mniej podzielona. Trudno mi sobie wyobrazić koalicję z Konfederacją”.
Na pytanie o przyszłość Donalda Tuska i ewentualnej zmiany na Radka Sikorskiego odpowiada bez wahania: „Dzisiaj Tusk jest premierem i ma ogromną odpowiedzialność i nie widzę nikogo lepszego”.
Trzaskowski w pierwszym wywiadzie po kampanii łączy szczerość w przyznaniu się do błędów z determinacją, by iść dalej. Krytykuje własne środowisko za brak jedności, ale jednocześnie apeluje o współpracę i wspieranie rządu w realizacji obietnic. „Ci, którzy tutaj załamują ręce – przestańcie to robić. Mamy dwa lata. Spokojnie da się wygrać te wybory” – podsumowuje.