To pierwszy poważny zgrzyt w relacjach polsko-ukraińskich od początku wojny. Decyzja o wstrzymaniu przez Warszawę importu i tranzytu ukraińskiego zboża i innych produktów rolnych wywołała niezadowolenie w Kijowie i Brukseli. Rolnicy czują się jednak oszukani, bo ich zboże zalega w magazynach.

Ukraiński minister polityki rolnej i żywnościowej nie ukrywa swojego rozczarowania decyzją polskiego rządu, twierdzi, że działania strony polskiej są niezgodne z wcześniejszymi ustaleniami i proponuje negocjacje w sprawie nowego memorandum o współpracy.

Mykoła Solski podkreślił, że o ile rozumie trudną sytuację rolników w Polsce, o tyle dla wszystkich jest jasne, że „to rolnicy ukraińscy znajdują się w najtrudniejszej sytuacji”.

Komisja Europejska sprawia wrażenie zaskoczonej decyzją Warszawy. Bruksela zakomunikowała, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE i w związku z tym, decyzja Polski o wstrzymaniu sprowadzania ukraińskich płodów rolnych jest po prostu niezgodna z prawem.

Tymczasem polski rząd musi mierzyć się z kryzysem gospodarczym. Ukraińskie zboże, które zalało nasz rynek, jest tańsze od rodzimego, co powoduje, że polscy rolnicy przegrywają w tej kwestii wolnorynkową rywalizację. Pojawiły się też zastrzeżenia dotyczącego jakości i systemu kontroli płodów rolnych sprowadzanych z Ukrainy.

Rząd musi podjąć szereg trudnych decyzji, a każda z nich grozi albo pogorszeniem relacji z Brukselą i Kijowem, albo poważnym kryzysem wewnętrznym i dalszymi protestami rolników. To w efekcie może rzutować na poparcie dla partii obozu rządzącego.

Rolnicy czują się oszukani

Ceny produktów rolnych odnotowały szczyt we wrześniu, gdy rosły blisko 60 proc. rok do roku, potem jednak zaczęły gwałtownie spadać. To był cios – jak wskazuje Janusz Piechociński – dla polskiego rolnictwa. Rolnicy mają teraz w magazynach zboże, którego w dużej mierze nie sprzedawali wtedy, gdy ceny były najwyższe. Tak przynajmniej zrobili ci, którzy… posłuchali ministra rolnictwa.

Polscy rolnicy, zupełnie niepotrzebnie, mogą wyprzedawać polskie zboże. W przyszłym półroczu zboże nie będzie tanieć – mówił pod koniec czerwca 2022 r. minister rolnictwa Henryk Kowalczyk.

Teraz polskie zboże zalega w magazynach, a rolnicy potrzebują na gwałt pieniędzy, by rozpocząć kolejny sezon produkcji.

Sęk w tym, że polscy rolnicy nie mają szans, by konkurować cenowo z ukraińską produkcją na zasadach w pełni wolnorynkowych. Ukraińskie rolnictwo działa na skalę przemysłową, gdy polskie jest mocno rozdrobnione. Ukraińcy dysponują też zdecydowanie lepszej jakości ziemią i mają zdecydowanie niższe koszty pracy.

Dodatkowo polscy rolnicy czują się oszukani, bo ukraińskie zboże miało jechać przez Polskę dalej. Tak zapewniali rządzący. W praktyce w dużej mierze trafia na polski rynek.

Afera zbożowa. Prokuratora wszczyna śledztwo

Prokuratura Okręgowa w Zamościu po zawiadomieniu Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie wszczęła śledztwo ws. oszustwa wielkich rozmiarów. Pokrzywdzonymi są trzy firmy z grupy największych krajowych młynarni, które kupiły pszenicę deklarowaną jako polska od firm pod Hrubieszowem – informuje wtorkowa „Rzeczpospolita”.

W rzeczywistości sprzedano im ukraińskie zboże, które wjechało do Polski jako techniczne, więc przeznaczone do spalenia lub na pellet. Postępowanie prowadzone jest w sprawie doprowadzenia trzech podmiotów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem „w celu osiągnięcia korzyści majątkowej o wartości 1,5 miliona złotych”.

Dziennik informuje także o innym śledztwie. Jeden z importerów zbóż z Ukrainy 66 ton zboża technicznego sprzedał krajowym producentom pasz.

Kontroli granicznej poddawane są wyłączne zboża paszowe i konsumpcyjne. Tymczasem zboże z Ukrainy wjeżdżało do Polski jako „techniczne”, niepodlegające kontroli – pisze „Rzeczpospolita”.