Na podstawie prognoz Ministerstwa Finansów wyliczyliśmy, ile taka najniższa krajowa będzie mogła wynieść w kolejnych latach. Na koniec kadencji wyniesie niemal 6 tys. zł brutto.

15 listopada, czyli w piątek, mija termin, do którego Polska powinna wdrożyć dyrektywę o tzw. adekwatnych wynagrodzeniach. To przyjęte przez Parlament Europejski przepisy, które określają, jak w całej wspólnocie ma być ustalana płaca minimalna. I choć na wprowadzenie przepisów było kilka lat, nasz kraj zaliczy w tej sprawie spory poślizg.

W rządzie dopiero toczą się prace nad projektem ustawy, które taką „europejską” płace minimalną mają określać. To nie znaczy, że będzie ona taka sama w całej Unii Europejskiej, jednak wyliczana w podobny sposób i tym samym uniezależniona od widzimisię polityków. Dziś bowiem jest tak, że choć to pracodawcy i związki zawodowe mogą proponować wysokość płacy minimalnej na kolejny rok kalendarzowy, to jeśli nie dojdą do porozumienia (a zwykle tak się dzieje) ostatecznie ustala ją rząd.

Jak wylicza fakt

Skoro minimalna pensja ma wynosić co najmniej 55 proc. przeciętnego wynagrodzenia, może to oznaczać, że wyniesie ona w kolejnych latach:

• w 2026 r. – 5 tys. 70 zł brutto (płaca będzie wyliczana po raz pierwszy z uwzględnieniem unijnej dyrektywy),

• w 2027 r. – 5 tys. 361 zł brutto,

• w 2028 r. – 5 tys. 648 zł brutto.

Czy to realny scenariusz? – To możliwe, by przeciętne wynagrodzenie tak wzrosło – mówi „Faktowi” Anna Gomola ekonomistka z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. – Musimy jednak mieć świadomość, że taki wzrost płac napędzi inflację. Pytanie, jaka będzie realna wartość i ile będziemy mogli na to kupić – dodaje. Rządowe tabelki pokazują też prognozę inflacji.