Restauratorzy w tym roku narzekają na słaby ruch w lokalach. Klienci składają mniejsze zamówienia, bez pierwszego dania i napojów. Nierzadko odpuszczają wyjście z rodziną do restauracji na rzecz posiłków przygotowanych na miejscu w pensjonatach czy wynajmowanych domach.

Łosoś z pieca, filety z dorsza, pieczone ziemniaki, zestaw surówek i napoje – klasyczne zamówienie nad morzem w sezonie letnim. Rachunek za trzy osoby: 318 zł. – Ja rozumiem, że jest inflacja, ale to stanowczo za dużo – żali się pan Mateusz.

Zdaniem wielu urlopowiczów tegoroczne ceny nad Bałtykiem są dużo wyższe niż w latach poprzednich. Na dowód przysyłają – w ich ocenie kosmiczne – rachunki. Część turystów, zamiast iść do restauracji, woli samodzielnie ugotować obiad.

Pani Aneta, która prowadzi własny obiekt, zwraca uwagę, że to pierwszy sezon, podczas którego gotuje dla gości. Z opcji obiadów na miejscu mało kto do tej pory korzystał. W podobnym tonie wypowiada się właściciel restauracji w centrum Krynicy Morskiej. – Jest mało klientów, coraz mniej osób wchodzi do restauracji. Przyjeżdżają nad morze, ale jedzenie kupują w sklepach. Nie ma co się dziwić.

– Ten wariant ekonomiczny wakacji w Polsce to właśnie pokoje bez wyżywienia, więc trzeba je zabrać lub kupić. Przy obecnych cenach nie ma szans, by czteroosobowa rodzina mogła pozwolić sobie w rozsądnym budżecie na wypoczynek w fajnym obiekcie z wyżywieniem lub stołowanie się w restauracjach – uważa Wojtal. Jego zdaniem cofnęliśmy się do lat 90., bo wtedy przywożenie na wakacje własnego prowiantu czy samodzielne gotowanie było powszechne. Wyjście na rybę lub szaszłyka miało rangę wydarzenia – odbywało się raz lub dwa w czasie całego pobytu.

Średnio na wakacje, w przeliczeniu na osobę, zamierzamy wydać w 2023 r. 1614 zł, podczas gdy w ubiegłym roku było to 1358 zł – wynika z raportu Związku Banków Polskich „Wakacyjny portfel Polaków”.