Szykuje się prawdziwa rzeź dzików. Ministerstwo Środowiska zdecydowało o przeprowadzeniu masowego odstrzału 210 z 229 tys. zwierząt żyjących w Polsce. Zabijane mają być nawet ciężarne lochy. Jak tłumaczą urzędnicy, wszystko przez Afrykański Pomór Świń. Co ciekawe pomysłowi sprzeciwiają się sami myśliwi.

– Obecna władza postanowiła, że w Polsce mają być wytępione całkowicie dziki. Nasza długoletnia praca hodowlana, która przyniosła efekty w odbudowie pogłowia zwierzyny czarnej, ma być zaprzepaszczona. To nie ma być odstrzał, to nie ma być pozyskanie, to nie ma być redukcja populacji, to ma być masakra. Ktoś z chorą głową postanowił, że mają być wystrzelane wszystkie dziki, łącznie z prośnymi lochami jak również takie, które już prowadzą młode. Co gorsze, kusi się nas pieniędzmi za tego typu odstrzały – czytamy w liście Marka Poraczka z Koła Łowieckiego Ostoja w Jarosławiu.

Resort środowiska ma problem w postaci afrykańskiego pomoru świń, z którym administracja nie umie sobie poradzić. Zresztą za to właśnie posadę stracił były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel. Jego najlepszym pomysłem było wybudowanie płotu wzdłuż wschodniej granicy, by uniemożliwić przedostawanie się do Polski dzików, głównie z Białorusi. To one są bowiem odpowiedzialne za rozprzestrzenianie się wirusa w naszym kraju. Gdy pojawił się nowy minister rolnictwa, to pomysł został wyrzucony do kosza, w sumie nic dziwnego. Teraz jednak przewidziano znacznie drastyczniejsze środki. Jak poinformował portal Nasze Lasy koła łowieckie dostały przykaz zorganizowania wielkoobszarowych polowań zbiorowych na dziki. Rzeczniczka Polskiego Związku Łowieckiego, w odpowiedzi na pytanie „Gazety Wyborczej”, poinformowała, że „do końca lutego myśliwi mogą odstrzelić maksymalnie 210 tysięcy dzików”. W rozmowie dalej przyznaje, że nie wie dokładnie ile jest tych zwierząt w Polsce. GW powołując się na dane ze stycznia 2018 roku, czyli przed odstrzałami i polowaniami, które odbyły się w ciągu roku, podaje, że było ich 229 tys. Nowszych danych nie ma, ale pozwolenie na odstrzał takiej liczby zwierząt może oznaczać wybicie populacji dzika w Polsce.

Zwracam się zatem do Was, abyście odmówili wzięcia udziału w tych nieprzemyślanych, nieskutecznych i nikomu niepotrzebnych rzeziach, które w ogóle nie mają żadnego wpływu na rozwój choroby ASF. Dzik, ten przesympatyczny zwierzak po prostu stał się celem nagonki obecnej władzy ze względu na to, że nie ma głosu. Bo przecież władza nie powie, że winą za rozprzestrzenianie ASF obarczyć trzeba hodowców, bo hodowcy to wyborcy, to elektorat, to suweren ich trzeba hołubić, a żeby nie mówili, że nic się nie dzieje w walce z ASF to wymyślono w chorych umysłach, że trzeba wytępić dziki i w ten sposób rozwiąże się sprawę. Koledzy przyjrzyjcie się twarzy człowieka który koordynuje ten cały poroniony pomysł. Jak w lustrze widać, że chłop żywemu nie przepuści. Osobiście, jeżeli ktoś mówi, że trzeba strzelać do ciężarnej lochy, to ja się takiego człowieka, o ile można go nazwać jeszcze człowiekiem, boję. Mam nadzieję, że w naszych szeregach panuje zasada, że polski myśliwy to przyjaciel przyrody i środowiska naturalnego, a nie bandyta. Apeluję zatem to wszystkich kolegów abyśmy nie brali udziały w tej niehumanitarnej rzezi, abyśmy przekonali naszych wszystkich kolegów do tego, że udział w takich masakrach jest niegodny nie tylko myśliwego, ale także człowieka – napisał do swoich kolegów Marek Porczak, członek Koła Łowieckiego Ostoja w Jarosławiu.