Świetlica w Kołczewie dawno nie widziała takiej frekwencji. We wtorek 2 grudnia sala wypełniła się mieszkańcami miejscowości z centralnej części wyspy Wolin – Kołczewa, Chynowa, Domysłowa, Łuskowa i okolicznych sołectw. Temat, który ich połączył, budzi od kilku emocje: planowana lokalizacja farmy wiatrowej w pobliżu Chynowa.

Spotkanie zorganizował radny Rady Miejskiej w Wolinie Szymon Waligóra, który – jak podkreślał kilkukrotnie – nie reprezentuje inwestora, a jego intencją jest „uporządkowanie chaosu informacyjnego, który w ostatnim czasie narósł”.

Do Kołczewa przyjechali również przedstawiciele firmy odpowiedzialnej za planowany projekt, eksperci branżowi, urbanistka gminy oraz burmistrz Wolina Ewa Grzybowska. Już w pierwszych minutach stało się jasne, że temat dotyka mieszkańców znacznie głębiej niż tylko kwestia energetyki czy prawa budowlanego. W grę wchodzą emocje, wizje rozwoju regionu, kwestie własnościowe, zdrowotne, środowiskowe.

Nie decyzja, a dopiero początek procedury. Co właściwie uchwaliła rada?

Jedną z najczęściej powtarzanych w przestrzeni publicznej obawą było przekonanie, że gmina „podjęła decyzję o budowie wiatraków”.

Radny Szymon Waligóra starał się to prostować: – „Rada Miejska nie głosowała za budową wiatraków. Przegłosowaliśmy jedynie przystąpienie do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. To pierwszy, formalny krok do tego, by w ogóle sprawdzić, czy taka inwestycja jest prawnie i środowiskowo możliwa. Bez planu – ani my, ani mieszkańcy, ani instytucje nie mieliby żadnych danych do rozmów.”

To stanowisko potwierdziła również burmistrz Ewa Grzybowska: – „To nie jest zgoda na budowę. To dopiero etap analiz, uzgodnień, raportów i długich procedur. I chcę bardzo wyraźnie podkreślić: gmina nie jest rzecznikiem inwestora. Każdy inwestor jest dla gminy ważny, ale nie chroniony. Musi spełnić wszystkie normy i wymogi.”

W praktyce oznacza to, że zanim cokolwiek powstanie – o ile powstanie – przed inwestorem i gminą stoi wieloetapowy proces obejmujący: raport oddziaływania na środowisko, opinie m.in. Wód Polskich, RDOŚ, Sanepidu, konsultacje społeczne, uzgodnienia akustyczne i krajobrazowe, dopiero na końcu – ewentualne pozwolenie na budowę.

Parametry planowanej farmy i argumenty inwestora

Przedstawiciele inwestora przedstawili ogólne założenia projektu. Według zaprezentowanych danych: plan zakłada maksymalnie 7 turbin, każda o wysokości ok. 240–250 metrów (z łopatą), moc jednej turbiny – ok. 6 MW, odległość od zabudowań mieszkalnych – min. 810 metrów, teren znajduje się poza obszarami Natura 2000, choć – jak zauważyli mieszkańcy – w ich bliskim sąsiedztwie.

Inwestor przekonywał, że nowoczesne turbiny spełniają rygorystyczne normy: „Normy hałasu obowiązują bez względu na to, czy wiatrak ma 100 czy 250 metrów. Jeśli obliczenia akustyczne ich nie spełnią, decyzji środowiskowej nie będzie.”

Firma zaproponowała również udział mieszkańców w inwestycji poprzez wykup udziałów w mocy turbin oraz zapowiedziała przekazanie środków na cele społeczne. To jednak nie uspokoiło nastrojów.

Głos mieszkańców: krajobraz, zdrowie, turystyka i spadek wartości nieruchomości

Przeciwnicy inwestycji podnosili przede wszystkim trzy typy argumentów: Krajobraz i tożsamość wyspy: – „Wyspa Wolin promuje się jako teren czysty, naturalny, turystyczny. Nie przemysłowy. My tu nie jesteśmy Śląskiem czy Żuławami.” Padały też odniesienia do poprzednich dokumentów planistycznych, w których gmina deklarowała ochronę krajobrazu przed dominantami przestrzennymi.

Turystyka jako fundament lokalnej gospodarki: – „Jeśli z okien agroturystyki widać 250-metrowy wiatrak, to turyści wybiorą inny ośrodek. A my żyjemy z sezonu.” W wypowiedziach przewijały się obawy, że inwestycja może zmienić charakter Kołczewa i okolic – z rekreacyjnych na techniczne.

Zdrowie i bezpieczeństwo: Mieszkańcy powoływali się na doświadczenia osób mieszkających w sąsiedztwie istniejących farm wiatrowych: – „Sanepid potwierdził przekroczenia hałasu. Nic z tym nikt nie zrobił.” Padały pytania o migotanie cienia, infradźwięki, wpływ na sen, komfort życia oraz na zwierzęta.

Eksperci: normy obowiązują, ale skala turbin zmienia standardy rozmowy.

Specjaliści prezentujący wyniki wstępnych analiz podkreślali, że projekt znajduje się dopiero na etapie badań. Jednocześnie zwracali uwagę, że skala planowanych konstrukcji wymaga ostrożności: – „To nie są wiatraki stumetrowe. To konstrukcje, które będą zmieniać percepcję przestrzeni w promieniu wielu kilometrów. Trzeba wziąć pod uwagę nie tylko kwestie dźwiękowe, ale psychologiczne i krajobrazowe.”

Dyskusja: emocje, nieufność i trudne pytania o procedury

Spotkanie momentami przeradzało się w dialog emocjonalny. Część mieszkańców zarzucała gminie, że konsultacje odbywają się „po fakcie” uchwały intencyjnej. Radny Waligóra odpowiadał, że dopiero ta uchwała otwiera możliwość rozmów, badań i konsultacji. Nie zabrakło też wątków populistycznych i uproszczeń – choć zdecydowana większość głosów skupiała się na realnych obawach, a nie na spektakularnych hasłach.

Konflikt nie zakończony, lecz dopiero otwarty

Choć obie strony wykazały chęć rozmowy, retoryka mieszkańców i inwestora chwilami spotykała się na dwóch równoległych liniach – jedna opierała się na emocjach i doświadczeniach, druga na procedurach i przepisach. Jeśli jedno da się powiedzieć na pewno, to to, że: nic nie jest jeszcze przesądzone. Żadne pozwolenia nie zostały wydane. Inwestycja nie powstanie bez spełnienia wszystkich norm i decyzji administracyjnych. Proces dopiero się zaczyna.

Radny Waligóra podsumował spotkanie wprost: – „To nie jest finał. To początek publicznej rozmowy, która ma dać mieszkańcom realny wpływ. Decyzja nie zapadnie ani dziś, ani w ciągu kilku tygodni.” W kolejnych miesiącach mają zostać przeprowadzone: dalsze badania środowiskowe, analizy akustyczne i krajobrazowe, kolejne spotkania konsultacyjne.

« z 29 »