„Ordynator, a nie prokurator”, „Ani jednej więcej” oraz wiele innych haseł pojawiło się także w sobotni wieczór w Dziwnowie. Nadmorska miejscowość także przyłączyła się do innych miast w Polsce, w których odbyły się manifestacje po śmierci Izy z Pszczyny.

Śmierć Izabeli może zapoczątkować proces liberalizacji naszego prawa antyaborcyjnego tak jak śmierć Savity w Irlandii. W kraju papieża Francisza, Argentynie, kobiety po wielu latach walki i protestach na ulicach wywalczyły sobie prawo do aborcji bez podania powodu do 14 tyg. ciąży. I nam też się uda. Kobiety tak jak Iza cały czas umierają na oddziałach ginekologicznych, od 1993 roku, przez zgniły kompromis. Dopóki aborcja będzie „warunkowana” każdą wątpliwość lekarz rozstrzygnie tak by chronić siebie, aby nie mieć na karku prokuratora. Dlatego od lat w przypadku nierokujących ciąż, ciąż pozamacicznych, oczekuje się na zanik tętna zarodka. Jedna kobieta to przeżyje. Inna nie. Iza, tak jak wiele innych, nie przeżyła – mówiła organizatorka protestu.

W Dziwnowie było też o projekcie Kai Godek, mówiącym o całkowitym zakazie aborcji i groźbie 25 lat pozbawienia wolności dla kobiety, która się jej podda.

Wyciąga się ten temat teraz, kiedy galopuje inflacja, jest drogo, mamy otwarty konflikt z UE, wstrzymane pieniądze z funduszu odbudowy i półtora miliona euro dziennie kary (za Turów i Izbę dyscyplinarną sędziów), kiedy odwracają się od nas Stany Zjednoczone. Teraz wszystkie dzienniki informacyjne mówią o protestach kobiet. Znowu jesteśmy pudrem mającym przykryć nieudolne rządy. Mamy tego dość. Żądamy legalnej aborcji, aby przestała być wreszcie kartą w politycznych targach, bo tu chodzi o życie i zdrowie kobiet – dodaje organizatorka marszu.