Donald Tusk, który przed wyborami w 2023 r. obiecywał liberalizację prawa narkotykowego, zdecydował, że zostaniemy przy obowiązujących obecnie przepisach — podaje „Rzeczpospolita”. W Sejmie nie kryją zaskoczenia, bo wcześniej „z koalicji rządzącej płynęły sygnały”, że może dojść do liberalizacji.

„Rzeczpospolita” przytacza fragmenty z odpowiedzi rządu na dezyderat Komisji ds. Petycji w sprawie depenalizacji posiadania niewielkich ilości marihuany bądź krzaka konopi na własny użytek: „Obowiązujące obecnie przepisy ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii służą ograniczeniu rozprzestrzeniania się narkotyków wśród młodzieży i dorosłych. Przykłady innych krajów wskazują, że legalizacja narkotyków, choćby w niepełnym zakresie, może prowadzić do wzrostu liczby uzależnień oraz problemów zdrowotnych i społecznych”czytamy.

Portal przytacza jednocześnie wypowiedź premiera z 2023 r., w której sugerował, że może dojść do zmian w przepisach. — Ciągle mnie pytają o legalizację marihuany. Może po prostu zdecydować się, żeby nie było penalizacji, żeby nie było więzienia, żeby rozsądnie na to patrzeć, jak ktoś ma jointa, żeby nie robić z tego jakiejś wielkiej afery — mówił wówczas podczas spotkania z sympatykami.

Dezyderat w sprawie liberalizacji prawa narkotykowego — jak pisze „Rz” — sejmowa komisja ds. petycji wysłała do rządu w lutym. Pod odpowiedzią rządu podpisał się wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha, który współpracował z MSWiA i resortem zdrowia. Ten z kolei „szczegółowo rozprawia się z postulatem depenalizacji posiadania 15 gramów na własny użytek” i przedstawia siedem rozbudowanych argumentów przeciw. „Należy podkreślić, że marihuana, czyli ziele konopi innych niż włókniste oraz żywica konopi są środkami odurzającymi (…) W związku z tym ich niekontrolowana dostępność grozi rozszerzeniem problemu narkomanii w Polsce” — pisze wiceminister.