
Premier Donald Tusk poinformował po zakończeniu unijnego szczytu w Brukseli, że Polska odniosła znaczący sukces negocjacyjny. Jak przekazał, w konkluzjach spotkania udało się wprowadzić zapis o „rewizji systemu ETS2”, który miałby objąć transport i budownictwo od 2027 roku. – To bardzo poważny zwrot. Rozmontowaliśmy zagrożenie dla polskich rodzin – powiedział Tusk podczas konferencji prasowej.
Według premiera, nowy zapis oznacza, że wdrożenie ETS2 nie jest przesądzone i może zostać cofnięte, zmienione lub opóźnione, jeśli okaże się zbyt obciążające dla obywateli.
Co oznacza ETS2 dla Polaków?
ETS2 (czyli rozszerzony system handlu emisjami) miał objąć emisje CO₂ generowane przez transport drogowy i budynki mieszkalne. W praktyce każda emisja związana ze spalaniem paliw – od tankowania samochodu po ogrzewanie domu węglem, olejem czy gazem – byłaby obciążona dodatkowymi kosztami. Jak wynika z analiz przedstawionych wcześniej m.in. przez portal Kamienskie.info, wdrożenie ETS2 bez zmian oznaczałoby poważne podwyżki dla gospodarstw domowych:
-
benzyna i olej napędowy – wzrost cen nawet o 30–35 groszy za litr,
-
węgiel – droższy nawet o 4–5 tys. zł za tonę w perspektywie kilku lat,
-
ogrzewanie domów – dodatkowe 1000 zł rocznie już od 2027 roku.
Według komentatorów, takie koszty mogłyby szczególnie uderzyć w mieszkańców mniejszych miejscowości, takich jak te w powiecie kamieńskim, gdzie wiele domów nadal ogrzewanych jest paliwami stałymi.
Co dalej?
Donald Tusk przekonuje, że dzięki polskiej inicjatywie Unia Europejska ponownie przeanalizuje sposób wprowadzenia ETS2. – Nie zgodzimy się, by Polacy płacili rachunek za błędy w europejskiej polityce klimatycznej – powiedział premier. Na razie nie wiadomo, czy „rewizja” systemu oznacza jego całkowite wstrzymanie, czy jedynie korektę harmonogramu. Więcej szczegółów ma pojawić się po najbliższych spotkaniach Rady UE i Komisji Europejskiej.






















