– Mało który komentarz ma sens. Tyczy się to zarówno Nas uczniów jak i dyrektora – pisze w mailu do naszej redakcji jedna z Czytelniczek przesyłając list odnoszący się do dyskusji która trwa od czwartkowego (19.09) poranka. Sprawa dotyczy Buły, konia, który 17 lat temu został uratowany z transportu na rzeź i stał się ulubieńcem uczniów z Benic. Dziś został oddany i zastąpiony innym zwierzęciem.

Żal mi się zrobiło jak to czytałam. Zawiodłam się na Panu Maślaku, ale dla tych ludzi stał się ofiarą bez przyczyny i bez równoważenia szali. To mnie boli. Zresztą i o nas nieźle pocisnęli, bo my uczniowie nic nie robimy. Cały czas jak w tej szkole spędziłam działałam dla jakiegoś dobra. Od wywalania obornika, karmienia, tachania wody, wstawania o piątej (albo wcześniej) żeby pomóc zaprowadzić konie na pastwisko, po petycje, działanie na rzecz szkoły, rozmowy itp. Nie ważne czy w zgodzie z władzą czy przeciw niej, zawsze konie były na pierwszym miejscu, przed własnym. Kiedy Mafia umierała mi na oczach i usłyszeliśmy diagnozę – uśpić to był dramat. Walczyliśmy – przeżyła, choć już nigdy taka sama. Kiedy patrzyłam na okaleczoną Karmen, byłam przy każdym zabiegu. Walczyłam. Działałam. Robiłam wszystko co mogłam. Kiedy waliły się drzewa za wszelką cenę dbałam o konie. Podczas wichur nocą biegałam do stajni sprawdzić czy koniom nic nie jest. Zimą w mrozie myłam grudę bo tak trzeba. Nie jest ważne, że ręce bolą. Nie robiłam tego raz na miesiąc czy od czasu do czasu, tylko wtedy kiedy trzeba było. Rany, otarcia, skaleczenia, podbicia, opatrunki, maści… A potem słyszę, że leniwi, niezainteresowani, chcą tylko uwagi, a tak naprawdę dobro konia się dla nich nie liczy…? Żal mnie pochłania na takie słowa i nie wiem co myśleć. Ci ludzie w opozycji nie są pozbawieni racji. Szanuję to . Jest jednak bilans i trzeba zdecydować co jest właściwe. Ta szkoła nie może wciąż marnować końskiego życia. Absurdem byłoby oczekiwać , że wszystkie konie do śmierci będą w szkole. Jest jednak szkopuł.. Szkoła, która ma uczyć, nie tylko na zajęciach ale i w życiu dawać przykład, reprezentować moralność, nie może brać bez opamiętania konia za koniem nie dążąc ich szacunkiem. Odbierać zdrowie, siły a potem takie przedwcześnie wyniszczone odsyłać nie wiadomo gdzie. Kiedy te żywe istoty, które pracowały i nie mają już nic do zaoferowania i żadnych perspektyw przed sobą. To bestialskie. SZKOŁA TO NIE BIZNES. Jak mogą oczekiwać od uczniów zaangażowania kiedy uczą ich, że koniom nie należy się szacunek. Niszczą każdy przejaw inicjatywy, utrudniają działanie, ale sami pomimo lat praktyki nie potrafią tak tego zorganizować żeby konie były na pierwszym miejscu. Ciągle powtarza się taki sam schemat, którego nie można przełamać. Bo serce i umysł nie potrafią współpracować u osób decyzyjnych w sprawie losu zwierząt. Może to klątwa tego miejsca zbiera żniwa – niestety są to ci najbardziej bezbronni. Dlaczego tak ciężko znaleźć człowieka, który zachowa w tym wszystkim równowagę? Moralne wartości przestają mieć znaczenie w obliczu własnych interesów i gierek. A to koń jest na pierwszym miejscu. Jak amen w pacierzu. Każdy uczeń THK powinien mieć tę zasadę w sercu. Niepodważalnie i wieczyście. Bo konsultując umysł z sercem, jesteśmy w stanie postępować tak jak należy.