Artur Szałabawka to kolejny z parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości, który w trakcie najbliższych wyborów będzie ubiegał się o mandat poselski. Od 2002 do 2015 roku w Radzie Miasta Szczecin, której przewodniczył w latach 2014 – 2015. Kończąca się kadencja była jego pierwszą w parlamencie.

Kończąca się kadencja Sejmu to dobry czas na podsumowania. Jednak zanim przejdę do tej części, pozwolę sobie zapytać: Jakie było pańskie pierwsze wrażenie, kiedy już jako poseł przekroczył pan progi Sejmu?

Artur Szałabawka: – Tak. W 2015 roku przekraczałem progi Sejmu jako poseł, natomiast nie było to miejsce dla mnie zupełnie obce. Wręcz przeciwnie, proszę pamiętać, że byłem asystentem społecznym posłanki Mirosławy Masłowskiej.

Pana matki?

A.S.: – Tak. Nie ukrywam, że było to dla mnie wielkim zaszczytem i to podwójnym. Sam fakt, że jest się asystentem posła to wystarczający powód do dumy, ale to, że poseł, a właściwe posłanka, była moją mamą potęgowało to uczucie i jednocześnie zobowiązywało. Nie mogłem pozwolić sobie na błędy. 

Wracając do pytania, wejście w progi Sejmu w roli posła było dla mnie dużym przeżyciem, miałem świadomość odpowiedzialności za decyzje, jakie miały być moim udziałem. Byłem przecież radnym Szczecina przez trzy kadencje. W 2014 roku wybrany zostałem na przewodniczącego Rady Miasta. Miałem doświadczenie, jednak przekraczając progi Sejmu, zdawałem sobie sprawę z tego, że rola ustawodawcy, która przypisana jest przecież Sejmowi, wymaga ode mnie jeszcze większej determinacji.

Dlaczego? Skoro miał pan już tak duże doświadczenie jako samorządowiec

A.S.: – Ponieważ waga spraw, którymi zajmuje się Sejm dotyczy wszystkich mieszkańców naszego kraju, a liczba inicjatyw, pomysłów jest wielokrotnie większa niż na poziomie samorządowym. 

Myśli pan o zagrożeniu, o czymś w rodzaju „afery Rywina”?

A.S.: – Nie do końca. Chociaż zawsze istnieje zagrożenie jakiejś niewinnej poprawki, nazwijmy ją „technicznej” o kolosalnych skutkach. Chodzi mi bardziej o właściwe dostosowanie prawa do potrzeb mieszkańców Polski. 

Pozwolę sobie na anegdotkę, która plastycznie odda to, o co mi chodzi. W szkole średniej na lekcji historii temat dotyczył systemu prawnego monarchii austro-węgierskiej, nauczyciel opowiedział, w jaki sposób cesarz weryfikował jakość stanowionego prawa. 

Jak?

A.S.: – Otóż, tak podaje anegdota, przed drzwiami gabinetu zawsze siedział prosty żołnierz. Kiedy były wątpliwości, co do jasności zapisów, cesarz prosił żołnierza o przeczytanie i odpowiedź, czy treść była dla niego zrozumiała. Jeżeli tak, projekt nabierał rangi aktu.

Jeżeli nie?

A.S.: – Wprowadzano poprawki. Trwało to tak długo, aż żołnierz zrozumiał całość. To anegdota, ale przyznaję, że wielce pouczająca. Oddaje sens każdej ustawodawczej aktywności. Prawo musi być jasne i zrozumiałe dla każdego. Wtedy staje się także użyteczne. 

Jakie prawo chciał pan stanowić zostając posłem?

A.S.: – To nie tak. Chciałem zostać posłem, ponieważ tylko na poziomie krajowym mogłem mieć wpływ na politykę komunikacyjną w naszym regionie. Poprzednie rządy, PO-PSL, ale i wcześniej, SLD, nie dbały o nasz region. O infrastrukturę drogową naszego województwa w szczególności.

Ale przecież w latach 2005- 2007 PiS był u władzy. Można było coś zrobić.

A.S.: – Po pierwsze, to był zbyt krótki czas, po drugie Prawo i Sprawiedliwość miało aż dwóch koalicjantów, a po trzecie, przypominam, że wtedy zapadła decyzja o budowie gazoportu w Świnoujściu i zarezerwowano pieniądze na budowę tunelu pod Świną. To zasługa śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Premiera Jarosława Kaczyńskiego.

Wróćmy jednak do pana motywacji jako posła. 

A.S.: – Moi celem było wyrwanie Pomorza Zachodniego z tej wielowymiarowej zapaści. Chciałem pozyskać dla naszego regionu jak najwięcej inwestycji w infrastrukturę drogową, morską i oczywiście przemysłową. Takie wyznaczyłem sobie zadanie jako poseł. 

Często powtarzałem w trakcie kampanii wyborczej, że moim celem jest grabić grabiami ze strony Warszawy w stronę Szczecina jak najwięcej inwestycji. To oczywiście jest przenośnia, ale taki miałem cel. 

Dlaczego?

A.S.: – Ponieważ Pomorze Zachodnie nie było traktowane tak samo jak Pomorze Gdańskie. U nas nie można było wybudować – strategicznego przecież z punktu widzenia kraju – połączenia polskiej części wyspy Uznam z wyspą Wolin, a w Gdańsku zrealizowano tunel pod Martwą Wisłą. Dzisiaj wiele osób tego nie pamięta, ale decyzją rządu PO-PSL, w 2007 roku, zabrano 200 mln złotych. Środki te były zarezerwowane właśnie na tunel w Świnoujściu, a koalicja PO-PSL przekazała je do Gdańska… To nie wszystko. W związku z Mistrzostwami Europy w Piłce Nożnej, myślę o tych, które miały się odbyć w Polsce, przesunięto planowane środki na inwestycje w infrastrukturę w naszym regionie do innych części kraju. 

Zawsze istnieją priorytety. Trzeba wybierać, co należy najpierw realizować. Szczególnie kiedy brakuje pieniędzy. 

A.S.: – To rozumiem, ale dlaczego od lat odbywało się to kosztem Pomorza Zachodniego? Tego nie rozumiałem i nie zgadzałem się z tym.

Idźmy dalej. Panie pośle, praca w Sejmie to tak naprawdę poza głosowaniami działalność w komisjach. Które, pańskim zdaniem, są szczególnie wskazane dla realizacji celów, jakie sobie pan wyznaczył? Może inaczej, proszę przypomnieć, w których komisjach pan pracował?

A.S.: – Komisja Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Komisja Obrony Narodowej, Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Komisja Ochrony Środowiska. Wymieniam te, w których działałem i działam. Dodam jednak, że dla realizacji wskazanych wcześniej celów, członkostwo w komisji nie jest wystarczającym czynnikiem. Skuteczny poseł potrafi działać kompleksowo, łączyć potrzebne w danej chwili instrumenty. Przynależność do danej komisji nie może wyznaczać granic działalności posła. 

I pan to potrafi? Tak pan działał?

A.S.: – Nie chcę być nieskromny, ale muszę przyznać, że tak.

W takim razie zapytam wprost: czym może się pan pochwalić? Jak my, mieszkańcy regionu, możemy zweryfikować pańskie słowa?

A.S.: – Zanim przejdę do konkretnych działań, powiem o interpelacjach i zapytaniach poselskich. To ważny element pracy posła. Złożyłem ich łącznie ponad siedemdziesiąt.

Chwalimy się ilością? 

A.S.: – A tutaj pana zaskoczę. Jestem szczególnie dumny z tego, że wiele z moich wniosków zostało uwzględnionych i miały one bezpośredni wpływ na ostateczny kształt aktów stanowionych przez Sejm. 

Konkret, proszę o przykład.

A.S.: – Zmiany po 1998 roku szczególnie dotknęły nasze województwo. Zdaje pan sobie sprawę, że zjawisko popegeerowskich wsi jest obciążeniem do dzisiaj. 

Gmina Gryfino, miejscowość Gardno. Kilkadziesiąt rodzin od lat użytkuje tam małe działki, właściwie są to ogródki, gdzie uprawiane są warzywa i owoce. Mimo uchwalenia zmian w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, które pozwalają na sprzedaż tych terenów osobom uprawnionym, nic się nie zmieniało. Siedemdziesiąt rodzin z Gardna żyło w niepewności. W 2016 roku złożyłem interpelację do ministra rozwoju wsi i rolnictwa w tej sprawie. 

Z jakim efektem? 

A.S.: – Sprawa znalazła szczęśliwy finał. Działki są własnością użytkowników. Przywołuję ten przypadek, ponieważ dla mnie takie działania stanowią istotę pracy poselskiej. 

Chyba nie tylko. 

A.S.: – Oczywiście, że nie. Ale są niezwykle ważne. Jeżeli oczekuje pan czegoś większego, ale podkreślam, dla mnie każda sprawa jest ważna, to powiem, że w 2018 roku złożyłem interpelację w sprawie uruchomienia nowego węzła pocztowego w Szczecinie. Rozwój miasta wymaga także rozbudowy usług pocztowych. Wraz z kolegami, posłami Prawa i Sprawiedliwości z naszego województwa, zabiegamy o utworzenie węzła ekspedycyjno-rozdzielczego Poczty Polskiej w Szczecinie. Dzięki naszym staraniom uwzględniono rozwój infrastruktury pocztowej w naszym regionie. Oczywiście jest to proces, ale bez poselskiej, mojej i kolegów, aktywności pewne rzeczy widziane z perspektywy stolicy mogą umknąć. 

Jak poseł Artur Szałabawka wpisał się w rozwój Pomorza Zachodniego? Proszę o przykłady. 

A.S.: – Moim zadaniem było dopilnowanie, aby inwestycje w naszym regionie przebiegały zgodnie z harmonogramem. To mimo pozorów bardzo odpowiedzialne i angażujące zadanie. 

Proszę mi wybaczyć, że wchodzę w słowo, przyznaję, jestem pod wrażeniem liczby realizowanych obecnie inwestycji drogowych. Jeżdżąc po regionie, widzę te góry piasku, dywany wylewanego asfaltu, jednak wciąż czekam choćby na tunel w Świnoujściu.

A.S.: – Ta inwestycja idzie całkowicie zgodnie z planem. Tunel wymaga wielu prac przygotowawczych. Zapewniam, że jest realizowana. 

W kontekście pytania o pana dokonania pozwolę sobie przywołać pewną wypowiedź.  Cytuję: „Takim dobrym duchem wszystkich inwestycji infrastrukturalnych na Pomorzu Zachodnim w sposób szczególny jest pan poseł Artur Szałabawka. Arturowi w sposób szczególny chcę podziękować, bo rzeczywiście wierci dziurę w brzuchu panu ministrowi Adamczykowi i dyrektorowi Lendnerowi nad wyraz skutecznie”.  Jak pan skomentuje te słowa byłego ministra MSWiA, a obecnie europosła Joachima Brudzińskiego? 

A.S.: – O ile dobrze pamiętam, te słowa padły podczas inauguracji budowy nowego odcinka drogi S3 Miękowo – Brzozowo. To było 8 maja tego roku. Nie ukrywam, że miały one dla mnie szczególne znaczenie. Wypowiedział je minister, ale także mój przyjaciel. Przyznam, że było to dla mnie istotne wyróżnienie. Po prostu byłem wzruszony. 

Proszę wskazać kilka przykładów, jak to ujął Joachim Brudziński: „wiercenia dziury w brzuchu ministrowi Adamczykowi i dyrektorowi Lendnerowi”. 

A.S.: – To oczywiście przenośnia. Minister Brudziński zapewne odniósł się do mojej determinacji. Tak przyznaję, że jeżeli chodzi o inwestycje drogowe w naszym regionie, to staram się dopilnować, żeby było ich jak najwięcej i nie uznaję tutaj kompromisów. 

Proszę o przykład. O taką, pańskim zdaniem, najważniejszą inwestycję drogową w naszym regionie, do której realizacji przyczynił się pan osobiście.

A.S.: – Jedną? Najważniejszą? To trudne. Jest ich wiele, ale proszę: dla mnie najważniejsza jest zachodnia obwodnica Szczecina.

O ile wiem, jeszcze jej nie ma. Proszę mnie poprawić, jeżeli się mylę. 

A.S.: – Tak. To prawda. Jest jeszcze w fazie przygotowania, ale to największa i najważniejsza drogowa inwestycja, bez której system dróg zewnętrznych, jak i wewnętrznych Szczecina wcześniej czy później zostanie zablokowany. Po prostu, bez zachodniego obejścia Szczecina ruch kołowy w mieście będzie niemożliwy.

A inne przykłady? Takie „w realizacji”, do których bezpośrednio pan się przyczynił.

A.S.: – Doprawdy jest tego sporo, dlatego wymienię tylko kilka: odcinek drogi S3 między Świnoujściem a Troszynem, tunel pod Świną, DK 13 czyli obwodnica Przecławia,  DK 26- obwodnica Myśliborza, DK 20 to obwodnica Węgorzyna, obwodnica Gryfina i droga Gryfino – Radziszewo w ciągu drogi DK 31. Te ostatnie są, moim zdaniem, szczególnie ważne.

Dlaczego?

A.S.: – Ponieważ budowa tych dróg pozwoli na swobodny ruch samochodów między autostradą A6 a Gryfinem. Przede wszystkim ulży mieszkańcom Radziszewa, Daleszewa, Czepina i Gryfina. 

To wszystko?

A.S.: – Nie. Podałem przykłady inwestycji realizowanych. Są też takie, które nie wyszły jeszcze z fazy przygotowawczej, jak np.: wspomniana zachodnia obwodnica Szczecina, droga S11 odcinek Bobolice – Szczecinek, droga S10 odcinek Szczecin – Piła czy droga S6 na odcinku Koszalin –  Słupsk.

Odnoszę wrażenie, że niewiele osób o tym wie. Zastanawiam się dlaczego?

A.S.: – Między PR-em a realną pracą trzeba zachować równowagę. Przyznaję, więcej czasu poświęcam pracy i zdarza się, że zapominam o tym opowiedzieć. Mam nadzieję, że tym wywiadem nadrobię te „zaległości”.

W takim razie dopytam: czy ma pan jakieś inne nieznane osiągnięcia? Takie, o których chciałby pan opowiedzieć?

A.S.: – Zanim odpowiem na to pytanie, dodam tylko, że nie działałem i nie działam w próżni. O każdej mojej interwencji wiedział i wspierał je minister Brudziński. By być skutecznym, szczególnie w odniesieniu do infrastruktury drogowej, niezbędna jest praca zespołowa. Tak działamy. 

Jak wspomniałem na początku, jest też inna część mojej pracy. Ta, którą szczególnie sobie cenię. Wraz z moimi kolegami, a dotyczy to wszystkich posłów PiS z naszego regionu, spotykaliśmy się z mieszkańcami naszego województwa. Jeździliśmy po wsiach, miasteczkach, dotarliśmy do każdej gminy.

Ile było takich spotkań?

A.S.: – Ponad sto sześćdziesiąt. Przyzna pan, że to znacząca liczba. Tym bardziej że nie były to wizyty kurtuazyjne. To były gorące i przyznam bardzo pouczające spotkania. Co dla mnie ważne, to właśnie podczas tych spotkań dowiedzieliśmy się, że za sztandarowym prospołecznym działaniem Prawa i Sprawiedliwości jest zdecydowana większość społeczeństwa.

Myśli pan o „500 plus”?

A.S.: – Tak. Dodam, że tak duże poparcie, z jakim mieszkańcy naszego regionu przyjęli ten program, jest motywujące. 

Nie wierzę, że nie było krytyki. Świat idealny nie istnieje.

A.S.: – Oczywiście, że zdarzały się osoby, które podważały sensowność tego programu. Co nie przeszkadzało im jednak pobierać co miesiąc pięćset złotych na dziecko.

Z zasady nie dotyczyło to przecież pierwszego dziecka. 

A.S.: – To prawda. Właśnie o tych wyłączeniach często słyszałem na spotkaniach z mieszkańcami. Dlatego sam zaangażowałem się w działania rozszerzające zakres tego programu. Wiem, że inni posłowie także włączyli się w ten proces.

Teraz mamy już pięćset złotych na każde dziecko.

A.S.: – Uważam, że tak właśnie powinna wyglądać relacja społeczeństwo – władza. Trzeba wsłuchiwać się w to, co jest dla ludzi ważne. Trzeba być blisko ludzi. 

Dam inny przykład, moje biuro poselskie w Szczecinie znajduje się niedaleko Urzędu Miejskiego. Niemal codziennie przychodzą do mnie osoby, które nie uzyskały pomocy od miasta. Czasami wynika to z prostej niewiedzy urzędniczej, czasami ze złej woli. W większości przypadków wystarczy jeden telefon czy skierowanie do właściwej instytucji lub urzędnika. Zdarzają się też bardziej złożone sprawy.

Co rozumie pan pod pojęciem „złożone”? 

A.S.: – Kiedyś przyszła do mojego biura kobieta. Młoda, choć rozpacz dodawała jej lat. Przez łzy powiedziała, że lekarze zdiagnozowali u niej poważną chorobę, grozi jej eksmisja, a sąd odbiera jej właśnie dzieci. Podałem jej krzesło, szklankę wody i poprosiłem o wyjaśnienia. 

Dowiedziałem się, że porzucił ją konkubent. Była bezrobotna i nie posiadała środków do życia. Kiedy komornik zapukał do drzwi, okazało się, że mieszkanie jest zadłużone. Groziła jej i dzieciom eksmisja. Dodatkowo opieka społeczna wystąpiła do sądu o odebranie jej dzieci. Szukała pomocy. Miasto nie pomogło. Trafiła do mnie. 

I pomógł pan?

A.S.: – Mój sekretarz skontaktował się z kierownictwem ZBiLK-u w Szczecinie. Uzgodniliśmy, że jej zadłużenie zostanie rozłożone na raty. Miesięcznie miała płacić około 60 złotych. 

Nie chce pan chyba powiedzieć, że bezrobotna z kilkorgiem dzieci była w stanie spłacić to zadłużenie i utrzymać rodzinę?

A.S.: – Cierpliwości. Właśnie w tym czasie wprowadziliśmy program „500 plus”. Osoba ta nie tylko spłaca zadłużenie, kwota była dość duża, więc to trwa, ale naprawdę dba o swoje dzieci. Pod koniec roku szkolnego pojawiła się ponownie w moim biurze. Inna, uśmiechnięta. Podziękowała za pomoc i pokazała świadectwa szkolne dzieci. Było wśród nich takie z czerwonym paskiem. 

Happy end na miarę telenoweli. 

A.S.: – Ale to prawda. Tak było. To zresztą nie jest jedyna taka sprawa. Są ich dziesiątki. Ta jednak jest dla mnie szczególnie ważna, przecież dotyczyła dzieci. Jest to także bardzo ważny przykład na to, że ludzie tak naprawdę, kiedy mają szansę, to najczęściej z niej korzystają. Program „500 plus” pomaga tym, których totalna opozycja, niesłusznie, wykluczyła. 

Czy jest coś, co uważa pan za swoją osobistą porażkę?

A.S.: – Dla mnie porażką jest to, że mimo starań nie udało się nam przekonać części samorządów do współpracy. Niektórzy z nich wolą kontestację wyników wyborów, w których to Prawo i Sprawiedliwość uzyskało mandat do realizacji swojego programu. Zbyt często to obserwuję. Dotyczy to także naszego województwa i miasta. Przecież rządowe programy mają służyć i służą wszystkim. Nie potrafię tego zaakceptować. Tę niemal wrodzoną niechęć części samorządowców do naszych działań mogę uznać za porażkę. Także swoją. 

Na zakończenie proszę powiedzieć, co chciałby pan zmienić czy poprawić w pracy polskiego parlamentu?

A.S.: – Chciałbym, żeby totalna opozycja w końcu poczuła się współodpowiedzialna za Polskę i podjęła konstruktywną współpracę z nami – posłami Prawa i Sprawiedliwości. Proszę mi wierzyć, to, jak zachowują się posłowie opozycji wobec nas – posłanek i posłów Prawa i Sprawiedliwości w czasie, kiedy nie nagrywają tego kamery, często wykracza poza dopuszczalne ramy. 

Tak. Chciałbym, żeby totalna opozycja stała się konstruktywną i odpowiedzialną opozycją. Celem Prawa i Sprawiedliwości jest zbudowanie nowoczesnej Polski o konkurencyjnej gospodarce. Przede wszystkim jednak takiej Polski, która służy każdemu z nas. Jak można być w opozycji do takich działań?

Dziękuje za rozmowę.

źródło:
Materiał Sponsorowany ze środków
Komitetu Wyborczego Prawa i Sprawiedliwości