Premier Mateusz Morawiecki zapowiada obniżkę „komponentów składowych ceny paliwa”, by ulżyć polskim kierowcom. Rząd weźmie koszty tego przedsięwzięcia na siebie. A ma to być nawet ponad miliard złotych.

Mateusz Morawiecki zapowiedział we wtorek, że wraz z pakietem antyinflacyjnym zostanie wdrożonych „kilka rozwiązań”, mających „relatywnie zmniejszyć ceny paliwa” na stacjach. – Nie chcemy tego czynić poprzez nakładanie ograniczeń administracyjnych, tylko obniżkę komponentów składowych ceny paliwa – powiedział premier podczas konferencji prasowej w Zagrzebiu, gdzie spotkał się z premierem Chorwacji Andrejem Plenkoviciem. Jak oszacował, może to kosztować polski budżet ponad miliard złotych.

Mówiąc o „nakładaniu ograniczeń administracyjnych”, Morawiecki odnosił się do rozwiązania, które przyjęły ostatnio Węgry. – Rząd Węgier zdecydował o wprowadzeniu maksymalnych cen paliw, aby ochronić konsumentów przed ich gwałtownym wzrostem i ograniczyć inflację – oświadczył w ubiegły czwartek szef kancelarii premiera Gergely Gulys. Ceny benzyny i oleju napędowego nie będą mogły przekraczać na stacjach benzynowych 480 forintów (6,08 zł) za litr.

Ma to chronić obywateli przed skutkami drożejącego paliwa oraz ograniczyć wzrost inflacji, która na Węgrzech wyniosła w październiku 6,5 proc. Węgierski Bank Narodowy podał, że wzrost cen paliw odpowiada za 1,9 pkt proc. inflacji.

Tymczasem w Polsce ceny benzyny bezołowiowej 95 i oleju napędowego na większości stacji przekroczyły poziom 6 zł za litr. Polski rząd – by walczyć z szalejącą drożyzną – szykuje natomiast pakiet antyinflacyjny. Początkowo szczegóły miał przedstawić już w ubiegłym tygodniu, jednak dotychczas pozostają one tajemnicą. – Rozwiązania są już praktycznie gotowe i chcemy je wdrożyć jeszcze w tym roku, przed świętami Bożego Narodzenia – mówił w poniedziałek Mateusz Morawiecki. – Tarcza antyinflacyjna będzie zawierała obniżkę akcyzy na nośniki energii – dodał.

Jak podawał wcześniej „Dziennik Gazeta Prawna, pakiet osłonowo-regulacyjny ma dotyczyć sześciu obszarów, m.in. cen prądu, gazu czy paliwa. Jednym z głównych rozwiązań ma być tzw. bon energetyczny.

Zdaniem Morawieckiego to nośniki energii są współodpowiedzialne za gwałtowne wzrosty cen, a dowodem na to jest fakt, że w „ogromnej większości krajów Europy” inflacja jest historycznie wysoka w ciągu 20 czy 30 lat.

Przypomnijmy, że według danych GUS wzrost inflacji w Polsce sięgnął w październiku 6,8 proc. Inflacja zjada nie tylko oszczędności Polaków, zbyt wysokie stopy procentowe mogą podkopać również inwestycje przedsiębiorstw.

Zdaniem ekspertów szczyt inflacji wyniesie ok. 7 proc., co osiągniemy w grudniu. Z kolei w styczniu i lutym przyszłego roku poziom inflacji będzie zależeć m.in. od skali podwyżek cen energii elektrycznej.