Już za kilka dni benzyna i olej napędowy na polskich stacjach wyraźnie podrożeją. Jednak tym razem nie będzie to efekt wyższej wyceny paliw na świecie. Głównym winowajcą jest złoty, wyraźnie słabnący w relacji do dolara – pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.

Od dobrych kilku dni notowania ropy naftowej czy paliw na światowych rynkach względnie pozostają stabilnie. To niestety dotyczy tylko ich wyceny wyrażonej w dolarze. Ponieważ jednak amerykańska waluta w ciągu nieco ponad tygodnia zdrożała do złotego o 15 groszy (ok. 4,5 proc.), diesel oraz benzyna bezołowiowa osiągają nowe wielomiesięczne maksima.

W europejskim hurcie (rynek Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia), który stanowi także poziom odniesienia dla krajowych rafinerii, litr diesla kosztuje już 1,98 zł. Ostatni raz był tak drogi w listopadzie 2014 r. Podstawowa benzyna bezołowiowa jest natomiast wyceniania na poziomie 1,93 zł /litr. Poza epizodem w lipcu 2015 r., kiedy krótkotrwałe zaburzenia w podaży oraz popycie na benzynę spowodowały silne wzrosty ceny, benzyna jest także najdroższa od jesieni 2014 r.

W ciągu najbliższych kilku dni należy oczekiwać znacznych podwyżek cen paliw. W przypadku benzyny sięgną one ok. 10 gr. To spowoduje, że średnia cena popularnej „95” będzie kształtować się blisko granicy 5 zł. Oznacza to również, że na wielu stacjach ten niewidziany od lat poziom zostanie przekroczony.

Jeszcze większych podwyżek można oczekiwać w przypadku diesla. Olej napędowy w pierwszych dniach maja może być o kilkanaście groszy droższy niż wynosiła średnia cena tego paliwa (4,74 zł) w cotygodniowym raporcie Komisji Europejskiej z 23 kwietnia. Można oczekiwać, że przy dystrybutorach za diesla zapłacimy przeciętnie ok. 4,90 zł/litr, a na niektórych stacjach zobaczymy nawet wartość sporo powyżej 5 zł/litr.