Prezentujemy wywiad z Janem Magdą, przewodniczącym Rady Miejskiej, kandydatem na urząd Burmistrza Międzyzdrojów.

Już za kilka godzin rozpocznie się cisza wyborcza przed drugą turą wyborów samorządowych. Czy na tej ostatniej prostej zaplanował Pan jakieś działania?

Jestem przekonany, że praca, którą wykonaliśmy w ostatnich tygodniach wystarczy. Nie przygotowaliśmy żadnych niespodzianek na finał kampanii. Jestem człowiekiem, który wierzy w pracę u podstaw. Nie jestem aktorem. Choć wielu mi doradzało bym na czas kampanii nieco zmienił swoje podejście, nie zdecydowałem się na taki krok. Zawszę chcę być sobą. Stawiam na szczerość. Na prawdziwe emocje i prawdziwe relacje. Nie da się budować przyszłości na kłamstwach i udawaniu. Od września spotkałem się z setkami mieszkańców i przedsiębiorców. Na wiecach, zorganizowanych spotkaniach, przy kawie, serniku, w ich domach, na ulicach czy w różnych firmach. W kampanii postawiłem na dialog. Dialog polega na słuchaniu innych. Dziś jestem bogatszy o nowe doświadczenia. Wiem, że gdy dostanę mandat zaufania i to ja zostanę burmistrzem Międzyzdrojów, będę burmistrzem rozwiązującym problemy mieszkańców. To ich głos jest najważniejszy, a moją rolą jest bycie wykonawcą ich woli.

Przejdźmy w takim razie do szczegółów – jakie są najbardziej palące problemy mieszkańców i przedsiębiorców w Międzyzdrojach?

Jest ich cała masa. Chcę to zmienić. Problemy są przeróżne – dotyczą często mniejszych spraw – remont chodnika, niesprawne oświetlenie, zbyt mała ilość placów zabaw. Na pierwszy plan wysuwają się jednak postulaty dotyczące całego miasta – wysokiej zabudowy, szkół, poprawy komunikacji w sołectwach, czy zbyt małych wydatków na rzecz seniorów. Tymi wszystkimi sprawami trzeba się zająć! Potrzeba doświadczenia, rozwagi i determinacji. Dlatego mówię stop wysokiej zabudowie. Nie boję się tego bo jestem niezależnym kandydatem. Nie jestem zakładnikiem obietnic i interesów deweloperów, którzy chcieliby rządzić naszym miastem. Międzyzdroje nie mogą być kierowane przez młodego człowieka bez żadnego doświadczenia w zarządzaniu.

Sądzi Pan, że takie naciski mogą się pojawiać?

Nie tylko sądzę, ale i jestem o tym przekonany. By przeciwstawić się takim naciskom potrzeba niezależności. Po latach pracy w samorządzie mam nieskazitelną opinię. Nigdy nikt nie miał żadnych wątpliwości, co do mojej szczerości i uczciwości. Te cechy to gwarancja realizacji interesów mieszkańców, a nie ludzi, którzy chcą na naszych terenach tylko zarabiać.

W Pana programie pojawiło się wiele obietnic – termy, śniadania na start, budowa dróg, dofinansowania dla seniorów – skąd weźmie Pan na to pieniądze?

Cieszę się, że to pytanie padło. Mam plan. Precyzyjny i rozpisany. Plan, który jest poparty wyliczeniami. To moja największa przewaga nad kontrkandydatem. Mateusz Bobek do dziś nie powiedział za co chce sfinansować swoje pomysły. Pytali go dziennikarze – cisza. Pytali go wyborcy – cisza. Ja publicznie zadałem mu to pytanie – również cisza. To strasznie smutne bo budżet nie jest z gumy. By inwestować nie wystarczy tylko wysprzedawać majątek gminy. Trzeba skierować do budżetu dodatkowe środki w postaci podatków. Ja wiem jak! Wdrożymy program  „zapłać PIT na wyspie”, zachęcający do płacenia podatków w Międzyzdrojach oraz lokalizacji własnych firm na terenie naszej gminy. Skoro przyjezdni, właściciele blisko 4 tysięcy apartamentów, korzystają z naszej infrastruktury, niech dorzucają się do jej modernizowania, powstawania i utrzymania miasta! Szacujemy, że do budżetu pozyskamy minimum 10 mln zł rocznie. To realne pieniądze, które przeznaczymy na zapowiadane inwestycje.

Często słyszymy, że program wyborczy to jedynie festiwal obietnic. Naprawdę uda się to wszystko zrealizować?

Wszystko od razu – nie. Wszystko stopniowo – jak najbardziej. Choć Mateusz prawdopodobnie zainspirował się moim programem, obiecując zapomniał o kluczowych szczegółach. Uważam, że zapowiadać trzeba, ale realnie. W moim programie znalazły się tylko postulaty możliwe do zrealizowania.

Jakby Pan podsumował ostatnie tygodnie kampanii. Nie zabrakło w niej chwytów poniżej pasa. Warto było?

Ja nie chcę być burmistrzem, aby jedynie zrealizować swój program. Program jest dla mnie narzędziem. Drogowskazem. Chcę zostać burmistrzem, bo mam Międzyzdroje w swoim sercu. Mieszkam tu ponad 40 lat. Chcę by nasze miasto nie tylko było jednym z najpiękniej położonych w Polsce. Chcę, żeby Międzyzdroje stały się miastem najbardziej przyjaznym do życia. Dlatego – oczywiście, że było warto. Zrobiłem to nie tylko dla siebie Zrobiłem to dla nas wszystkich. Wiem, że jestem gotowy na to by mieć realny wpływ na zmiany w naszej gminie. Kampania owszem była brudna. Ze strachu mój kontrkandydat chwytał się różnych kroków. Szkoda, bo po wyborach będzie musiał mi spojrzeć w oczy. Nie wracajmy jednak do tego. Jestem człowiekiem dialogu i porozumienia. Dlatego niezwykle cieszę się, że dostrzegła to już część wyborców, która w pierwszej turze głosowa na innych kandydatów. Spotykają mnie na ulicach i wyrażają swoje poparcie. To bardzo budujące. Chcę być burmistrzem wszystkich mieszkańców. Dlatego bez względu na poglądy – drodzy przyjaciele 4 listopada idźcie na wybory!

Dziękuje za rozmowę.